icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

W tym tygodniu możliwy jest przełom w sprawie Nord Stream 2. Polska może blokować

(Kommiersant/Wojciech Jakóbik)

Źródła Kommiersanta przekonują, że na zaplanowanym na 3-5 września Wschodnim Forum Ekonomicznym we Władywostoku może dojść do podpisania porozumienia udziałowców w sprawie budowy gazociągu Nord Stream 2. To projekt Gazpromu, w sprawie którego memorandum podpisały już europejskie Shell, OMV, E.on i BASF. Możliwy jest udział francuskiego Engie.

Według gazety Gazprom ma zachować 51 procent udziałów. Pozostałe firmy otrzymają po 10 procent a 9 procent zostało zarezerwowane dla nowego udziałowca – prawdopodobnie Engie – ale w tej sprawie nie zakończono jeszcze negocjacji.

Porozumienie udziałowców, w odróżnieniu do memorandum o porozumieniu, jest wiążącym prawnie zobowiązaniem do realizacji projektu. Uwzględnia konkretne terminy realizacji i terminarz. Nie będzie jednak oznaczać pewnej realizacji Nord Stream 2.

Komisja Europejska sprzeciwia się rozbudowie Gazociągu Północnego jako inwestycji, która nie zwiększa bezpieczeństwa energetycznego Europy ale podważa pozycję Ukrainy jako kraju tranzytowego. Poza tym nie godzi się na większe wykorzystanie infrastruktury gazowej w Niemczech przez Gazprom. Wymagałoby to całkowitego zwolnienia jej spod regulacji trzeciego pakietu energetycznego. Obecnie zwolnienie dotyczy 50 procent przepustowości gazociągu OPAL – odnogi Nord Stream ciągnącej się wzdłuż granicy polsko-niemieckiej do Czech.

Maria Belova z Vygon Consulting przekonuje dziennikarzy Kommiersanta, że podpisanie porozumienia byłoby sukcesem Gazpromu, który chce zebrać masę krytyczną wokół projektu i forsować go dalej w Brukseli. Dziwi ją jednak miejsce ewentualnego podpisania, ponieważ Nord Stream 2 to projekt całkowicie europejski.

Kommiersant podkreśla, że swój udział w forum we Władywostoku potwierdzili już dyrektor Shella Ben van Burden, Wintershalla – Mario Meren oraz OMV – Reiner Seele. Ten ostatni spotkał się 28 sierpnia z dyrektorem Gazpromu Aleksiejem Millerem, w celu omówienia warunków ewentualnego podpisania porozumienia udziałowców.

Gazociąg Nord Stream 2 to projekt powiększenia istniejącej magistrali Nord Stream o 2 nowe nitki. Cztery linie miałyby łączną przepustowość 110 mld m3 rocznie, czyli dwa razy więcej niż obecnie. Jednakże już teraz gazociąg stoi częściowo niewykorzystany ze względu na opór Komisji Europejskiej wobec apeli o pełne wyłączenie niemieckiej infrastruktury spod regulacji trzeciego pakietu energetycznego. Mimo to nacisk rośnie.

Jak podaje Bloomberg, rosyjska firma Gazprom prawie podwoiła eksport gazu ziemnego do Niemiec. Wzrosły one z 7,8 mld m3 w pierwszym kwartale 2014 roku do 11,7 mld m3 w pierwszej ćwiartce tego roku. To najwyższy poziom od 2010 roku. Średnia cena dostaw do Niemiec spadła w tym roku o 26 procent dzięki taniej ropie naftowej, do której jest indeksowana cena gazu w kontraktach długoterminowych Gazpromu.

Czy Polska powinna się martwić? Zapytaliśmy o to Piotra Woźniaka, byłego ministra gospodarki i wiceministra środowiska.

– Warszawa powinna brać pod uwagę projekty infrastrukturalne w regionie, zwłaszcza kiedy mają status PCI (projektu wspólnego interesu – przyp. red.) jak pierwszy Nord Stream. Przynajmniej dlatego, że korzystają z pieniędzy wspólnotowych czyli w części naszych podatników. Inne pytanie jest do zadania: czy chcemy być tranzytowym krajem dla rosyjskiego gazu ze wszystkimi tego konsekwencjami – twierdzi rozmówca BiznesAlert.pl.

Jego zdaniem Polska musi korzystać z narzędzi dyplomatycznych i środowiskowych w celu blokowania rozbudowy Nord Stream o dwie nowe nitki.

– Narzędzia w naszej gestii są tylko dwa: dyplomatyczne i  środowiskowe to jest konwencja z Espoo. Jeżeli przebieg jest planowany przez naszą wyłączną strefę ekonomiczną to można jeszcze używać konwencji UNCLOS ale Federacja Rosyjska pewnie nie zrobi takiego błędu – ocenia Woźniak.

– Konwencja z Espoo nie zawiera postanowień o możliwości odrzucenia projektu w całości z przyczyn środowiskowych. Dlatego oba wymienione narzędzia musza być aplikowane łącznie. Wprawne stosowanie Espoo pozwala opóźniać procedury o około rok, drobiazgowe – o ok 1,5 roku plus minus 2 miesiące. UNCLOS ma twarde klauzule ale te na Bałtyku daje się łatwo ominąć – konstatuje nasz rozmówca.

Więcej: Rosyjska gra nie kończy się na Turkish Stream

(Kommiersant/Wojciech Jakóbik)

Źródła Kommiersanta przekonują, że na zaplanowanym na 3-5 września Wschodnim Forum Ekonomicznym we Władywostoku może dojść do podpisania porozumienia udziałowców w sprawie budowy gazociągu Nord Stream 2. To projekt Gazpromu, w sprawie którego memorandum podpisały już europejskie Shell, OMV, E.on i BASF. Możliwy jest udział francuskiego Engie.

Według gazety Gazprom ma zachować 51 procent udziałów. Pozostałe firmy otrzymają po 10 procent a 9 procent zostało zarezerwowane dla nowego udziałowca – prawdopodobnie Engie – ale w tej sprawie nie zakończono jeszcze negocjacji.

Porozumienie udziałowców, w odróżnieniu do memorandum o porozumieniu, jest wiążącym prawnie zobowiązaniem do realizacji projektu. Uwzględnia konkretne terminy realizacji i terminarz. Nie będzie jednak oznaczać pewnej realizacji Nord Stream 2.

Komisja Europejska sprzeciwia się rozbudowie Gazociągu Północnego jako inwestycji, która nie zwiększa bezpieczeństwa energetycznego Europy ale podważa pozycję Ukrainy jako kraju tranzytowego. Poza tym nie godzi się na większe wykorzystanie infrastruktury gazowej w Niemczech przez Gazprom. Wymagałoby to całkowitego zwolnienia jej spod regulacji trzeciego pakietu energetycznego. Obecnie zwolnienie dotyczy 50 procent przepustowości gazociągu OPAL – odnogi Nord Stream ciągnącej się wzdłuż granicy polsko-niemieckiej do Czech.

Maria Belova z Vygon Consulting przekonuje dziennikarzy Kommiersanta, że podpisanie porozumienia byłoby sukcesem Gazpromu, który chce zebrać masę krytyczną wokół projektu i forsować go dalej w Brukseli. Dziwi ją jednak miejsce ewentualnego podpisania, ponieważ Nord Stream 2 to projekt całkowicie europejski.

Kommiersant podkreśla, że swój udział w forum we Władywostoku potwierdzili już dyrektor Shella Ben van Burden, Wintershalla – Mario Meren oraz OMV – Reiner Seele. Ten ostatni spotkał się 28 sierpnia z dyrektorem Gazpromu Aleksiejem Millerem, w celu omówienia warunków ewentualnego podpisania porozumienia udziałowców.

Gazociąg Nord Stream 2 to projekt powiększenia istniejącej magistrali Nord Stream o 2 nowe nitki. Cztery linie miałyby łączną przepustowość 110 mld m3 rocznie, czyli dwa razy więcej niż obecnie. Jednakże już teraz gazociąg stoi częściowo niewykorzystany ze względu na opór Komisji Europejskiej wobec apeli o pełne wyłączenie niemieckiej infrastruktury spod regulacji trzeciego pakietu energetycznego. Mimo to nacisk rośnie.

Jak podaje Bloomberg, rosyjska firma Gazprom prawie podwoiła eksport gazu ziemnego do Niemiec. Wzrosły one z 7,8 mld m3 w pierwszym kwartale 2014 roku do 11,7 mld m3 w pierwszej ćwiartce tego roku. To najwyższy poziom od 2010 roku. Średnia cena dostaw do Niemiec spadła w tym roku o 26 procent dzięki taniej ropie naftowej, do której jest indeksowana cena gazu w kontraktach długoterminowych Gazpromu.

Czy Polska powinna się martwić? Zapytaliśmy o to Piotra Woźniaka, byłego ministra gospodarki i wiceministra środowiska.

– Warszawa powinna brać pod uwagę projekty infrastrukturalne w regionie, zwłaszcza kiedy mają status PCI (projektu wspólnego interesu – przyp. red.) jak pierwszy Nord Stream. Przynajmniej dlatego, że korzystają z pieniędzy wspólnotowych czyli w części naszych podatników. Inne pytanie jest do zadania: czy chcemy być tranzytowym krajem dla rosyjskiego gazu ze wszystkimi tego konsekwencjami – twierdzi rozmówca BiznesAlert.pl.

Jego zdaniem Polska musi korzystać z narzędzi dyplomatycznych i środowiskowych w celu blokowania rozbudowy Nord Stream o dwie nowe nitki.

– Narzędzia w naszej gestii są tylko dwa: dyplomatyczne i  środowiskowe to jest konwencja z Espoo. Jeżeli przebieg jest planowany przez naszą wyłączną strefę ekonomiczną to można jeszcze używać konwencji UNCLOS ale Federacja Rosyjska pewnie nie zrobi takiego błędu – ocenia Woźniak.

– Konwencja z Espoo nie zawiera postanowień o możliwości odrzucenia projektu w całości z przyczyn środowiskowych. Dlatego oba wymienione narzędzia musza być aplikowane łącznie. Wprawne stosowanie Espoo pozwala opóźniać procedury o około rok, drobiazgowe – o ok 1,5 roku plus minus 2 miesiące. UNCLOS ma twarde klauzule ale te na Bałtyku daje się łatwo ominąć – konstatuje nasz rozmówca.

Więcej: Rosyjska gra nie kończy się na Turkish Stream

Najnowsze artykuły