icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Pawlik: Czy Polska powinna obniżyć emisje CO2 o 90 procent do 2040 roku? Czy jest w stanie? (FELIETON)

Czy Polska powinna redukować emisję CO2 o 90 procent do 2040 roku jak głosi cel proponowany przez część krajów unijnych? – To zasadniczo pytanie o dwie kluczowe sprawy. Po pierwsze – o poziom ambicji niezbędny, aby skutecznie przeciwdziałać ciągle postępującemu globalnemu ociepleniu. I po drugie – o to, co technicznie możliwe – pisze Ryszard Pawlik, doradca posła do Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka, w BiznesAlert.pl.

Opinię publiczną w Brukseli, a w ostatnich dniach również w Polsce, coraz bardziej rozgrzewa debata o celu redukcji emisji gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej na 2040 rok. Stosowna propozycja Komisji Europejskiej spodziewana jest bowiem 6 lutego. Chodzi o cel pośredni między tym, co już od 2021 roku zapisane jest w unijnym prawodawstwie, w tzw. Europejskim Prawie o Klimacie (European Climate Law), w zakresie redukcji emisji netto o minimum 55 procent do 2030 r. oraz neutralności klimatycznej UE do 2050 roku.

To zasadniczo pytanie o dwie kluczowe sprawy. Po pierwsze – o poziom ambicji niezbędny, aby skutecznie przeciwdziałać ciągle postępującemu globalnemu ociepleniu. I po drugie – o to, co technicznie możliwe, także z punktu widzenia kosztów tej historycznej transformacji – w tym kosztów społecznych. 

Jeżeli chodzi o pierwszą kwestię, Europejska Rada Naukowa ds. Zmian Klimatu zajęła tu dosyć jasne stanowisko. W opublikowanym w czerwcu ubiegłego roku raporcie, ten niezależny organ doradczy Unii wskazał, że do 2040 r. należy ograniczyć emisje CO2 nawet o 95 procent, a co najmniej – o 90 procent. Co warto podkreślić, rekomendacje te wypracowane zostały na podstawie analizy aż ok. tysiąca scenariuszy, biorących pod uwagę solidarny wkład Unii Europejskiej w realizację Porozumienia Paryskiego z 2015 r. i walkę z globalnym ociepleniem, ale też – wykonalność samego celu.

I tu przechodzimy do drugiej sprawy – tego, co jest w ogóle technicznie i ekonomicznie możliwe. Rada Naukowa wskazała przede wszystkim na wyraźną zależność między poziomem ambicji na 2040 r. a tym czy i co uda nam się zrealizować wcześniej. Mówiąc inaczej: nie będziemy „Gotowi na 90”, a tym bardziej „Gotowi na 95”, jeżeli do końca obecnej dekady nie będziemy „Gotowi na 55” – nawiązując do słynnej nazwy Pakietu propozycji legislacyjnych z lipca 2021 roku, których kompleksowe wdrożenie ma umożliwić UE osiągnięcie założonej redukcji emisji do 2030 roku.

Eksperci Rady deklarowali ponadto, że swoje wytyczne przygotowali, uwzględniając w pełni m.in. zdolność do rozwoju i skalowania technologii – na przykład z zakresu energetyki wiatrowej, słonecznej czy wykorzystania wodoru. To istotne, bo szacuje się, że cel 90-95% oznaczać będzie chociażby konieczność wyeliminowania praktycznie całych emisji w unijnym sektorze energii – a zatem pożegnanie nie tylko z węglem, ale i w zasadzie – gazem ziemnym. I czymś te źródła energii trzeba będzie zastąpić. Z tego punktu widzenia im szybciej poznamy wiążący poziom ambicji na 2040 rok tym łatwiej będzie długoterminowo planować działania i inwestycje oraz ograniczać ich koszty – na przykład unikając tam, gdzie to zasadne i możliwe, gazu jako paliwa przejściowego między węglem a odnawialnymi źródłami energii. Wybuch barbarzyńskiej rosyjskiej wojny w Ukrainie w lutym 2022 r. pokazał zresztą dobitnie, że to nie tylko kwestia oszczędności, ale przede wszystkim – naszego bezpieczeństwa, w tym energetycznego. 

Niezależnie od rekomendacji Europejskiej Rady Naukowej ds. Zmian Klimatu, Komisja Europejska przygotowuje także własną ocenę wpływu (tzw. impact assessment) swojej przyszłej propozycji. Dobrze by było, aby analizowała ona wykonalność nowego celu i skalę ewentualnych wyzwań na poziomie całej UE, jak również – poszczególnych państw członkowskich, regionów czy gałęzi gospodarki (w sektorze ETS i w non-ETS, czyli transporcie, rolnictwie czy budownictwie). Wiemy to nie od dziś, choć nigdy dość przypominania: dążymy wszyscy w jednym kierunku, ale startujemy z różnych miejsc, z odmiennym obciążeniem i kapitałem. Bodaj nigdzie indziej w Unii, tak jak w Polsce – a zwłaszcza w województwie śląskim – te słowa nie są tak aktualne i ważne. 

Jednocześnie – nie przesądzając czy cel 90 procent redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2040 roku jest na pewno osiągalny i zawsze mierząc siły na zamiary – nie zapominajmy, że dokonywaliśmy już w UE w ostatnich latach rzeczy, które wydawały się nierealne. Gdyby ktoś na początku lutego 2022 r. postawił tezę, że w ciągu niespełna dwóch lat Unia Europejska czterokrotnie zredukuje swoją zależność od importu gazu z Rosji, zostałby uznany – w najlepszym razie – za niepoprawnego optymistę.

To nie oznacza oczywiście od razu, że zawsze wszystko jest możliwe, ale że na pewno – mniej jest rzeczy niemożliwych, niż się czasem wydaje. Warto o tym pamiętać.

Jakóbik: Turboredukcja emisji dzieli rząd, a rzeczywistość może go pogodzić

Czy Polska powinna redukować emisję CO2 o 90 procent do 2040 roku jak głosi cel proponowany przez część krajów unijnych? – To zasadniczo pytanie o dwie kluczowe sprawy. Po pierwsze – o poziom ambicji niezbędny, aby skutecznie przeciwdziałać ciągle postępującemu globalnemu ociepleniu. I po drugie – o to, co technicznie możliwe – pisze Ryszard Pawlik, doradca posła do Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka, w BiznesAlert.pl.

Opinię publiczną w Brukseli, a w ostatnich dniach również w Polsce, coraz bardziej rozgrzewa debata o celu redukcji emisji gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej na 2040 rok. Stosowna propozycja Komisji Europejskiej spodziewana jest bowiem 6 lutego. Chodzi o cel pośredni między tym, co już od 2021 roku zapisane jest w unijnym prawodawstwie, w tzw. Europejskim Prawie o Klimacie (European Climate Law), w zakresie redukcji emisji netto o minimum 55 procent do 2030 r. oraz neutralności klimatycznej UE do 2050 roku.

To zasadniczo pytanie o dwie kluczowe sprawy. Po pierwsze – o poziom ambicji niezbędny, aby skutecznie przeciwdziałać ciągle postępującemu globalnemu ociepleniu. I po drugie – o to, co technicznie możliwe, także z punktu widzenia kosztów tej historycznej transformacji – w tym kosztów społecznych. 

Jeżeli chodzi o pierwszą kwestię, Europejska Rada Naukowa ds. Zmian Klimatu zajęła tu dosyć jasne stanowisko. W opublikowanym w czerwcu ubiegłego roku raporcie, ten niezależny organ doradczy Unii wskazał, że do 2040 r. należy ograniczyć emisje CO2 nawet o 95 procent, a co najmniej – o 90 procent. Co warto podkreślić, rekomendacje te wypracowane zostały na podstawie analizy aż ok. tysiąca scenariuszy, biorących pod uwagę solidarny wkład Unii Europejskiej w realizację Porozumienia Paryskiego z 2015 r. i walkę z globalnym ociepleniem, ale też – wykonalność samego celu.

I tu przechodzimy do drugiej sprawy – tego, co jest w ogóle technicznie i ekonomicznie możliwe. Rada Naukowa wskazała przede wszystkim na wyraźną zależność między poziomem ambicji na 2040 r. a tym czy i co uda nam się zrealizować wcześniej. Mówiąc inaczej: nie będziemy „Gotowi na 90”, a tym bardziej „Gotowi na 95”, jeżeli do końca obecnej dekady nie będziemy „Gotowi na 55” – nawiązując do słynnej nazwy Pakietu propozycji legislacyjnych z lipca 2021 roku, których kompleksowe wdrożenie ma umożliwić UE osiągnięcie założonej redukcji emisji do 2030 roku.

Eksperci Rady deklarowali ponadto, że swoje wytyczne przygotowali, uwzględniając w pełni m.in. zdolność do rozwoju i skalowania technologii – na przykład z zakresu energetyki wiatrowej, słonecznej czy wykorzystania wodoru. To istotne, bo szacuje się, że cel 90-95% oznaczać będzie chociażby konieczność wyeliminowania praktycznie całych emisji w unijnym sektorze energii – a zatem pożegnanie nie tylko z węglem, ale i w zasadzie – gazem ziemnym. I czymś te źródła energii trzeba będzie zastąpić. Z tego punktu widzenia im szybciej poznamy wiążący poziom ambicji na 2040 rok tym łatwiej będzie długoterminowo planować działania i inwestycje oraz ograniczać ich koszty – na przykład unikając tam, gdzie to zasadne i możliwe, gazu jako paliwa przejściowego między węglem a odnawialnymi źródłami energii. Wybuch barbarzyńskiej rosyjskiej wojny w Ukrainie w lutym 2022 r. pokazał zresztą dobitnie, że to nie tylko kwestia oszczędności, ale przede wszystkim – naszego bezpieczeństwa, w tym energetycznego. 

Niezależnie od rekomendacji Europejskiej Rady Naukowej ds. Zmian Klimatu, Komisja Europejska przygotowuje także własną ocenę wpływu (tzw. impact assessment) swojej przyszłej propozycji. Dobrze by było, aby analizowała ona wykonalność nowego celu i skalę ewentualnych wyzwań na poziomie całej UE, jak również – poszczególnych państw członkowskich, regionów czy gałęzi gospodarki (w sektorze ETS i w non-ETS, czyli transporcie, rolnictwie czy budownictwie). Wiemy to nie od dziś, choć nigdy dość przypominania: dążymy wszyscy w jednym kierunku, ale startujemy z różnych miejsc, z odmiennym obciążeniem i kapitałem. Bodaj nigdzie indziej w Unii, tak jak w Polsce – a zwłaszcza w województwie śląskim – te słowa nie są tak aktualne i ważne. 

Jednocześnie – nie przesądzając czy cel 90 procent redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2040 roku jest na pewno osiągalny i zawsze mierząc siły na zamiary – nie zapominajmy, że dokonywaliśmy już w UE w ostatnich latach rzeczy, które wydawały się nierealne. Gdyby ktoś na początku lutego 2022 r. postawił tezę, że w ciągu niespełna dwóch lat Unia Europejska czterokrotnie zredukuje swoją zależność od importu gazu z Rosji, zostałby uznany – w najlepszym razie – za niepoprawnego optymistę.

To nie oznacza oczywiście od razu, że zawsze wszystko jest możliwe, ale że na pewno – mniej jest rzeczy niemożliwych, niż się czasem wydaje. Warto o tym pamiętać.

Jakóbik: Turboredukcja emisji dzieli rząd, a rzeczywistość może go pogodzić

Najnowsze artykuły