KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Przedstawiciele polskich władz oraz spółek gazowych informują, że gaz z Nord Stream 2 jest przeznaczony na podbój rynków Europy Środkowo-Wschodniej, w tym polskiego. Potwierdzają to plany rozbudowy odnóg gazociągu w Niemczech. Warto przeanalizować, co oznaczałby taki scenariusz dla Polski.
Ze względu na rozwój infrastruktury gazowej w regionie, Polsce – przynajmniej teoretycznie – nie zagrozi już niedobór gazu ziemnego. Można założyć, że Gazprom zdecyduje się na wojnę gazową i odetnie dostawy do krajów Europy Środowo-Wschodniej. Nie wskazuje na to jednak rosnące zainteresowanie rosyjskim gazem w krajach regionu, ani spolegliwa postawa rosyjskiego giganta wobec tutejszych klientów.
Nie wskazuje na to doświadczenie dwóch zim kryzysu ukraińskiego, kiedy wielu analityków wróżyło wojnę gazową, której Gazprom ostatecznie nie wypowiedział. Nie opłacało mu się to w chwili, gdy musi bronić udziałów rynkowych przed rosnącą konkurencją. W razie hipotetycznego zatrzymania dostaw do krajów naszego, Gazprom mógłby nadal dostarczać gaz do Niemiec dzięki gazociągowi Nord Stream. Jednak niezależnie od jego woli firmy Europy Środkowo-Wschodniej mogłyby sprowadzać gaz z giełd niemieckich, pod warunkiem, że pozwoliłaby na to przepustowość istniejącej infrastruktury.
Bardziej opłacalnym narzędziem, także pod względem wizerunkowym, od odcinania dostaw gazu, jest zalewanie nim rynku w celu blokowania konkurencji. Taki zabieg byłby elementem zwiastowanej wojny cenowej o rynek europejski, do której mają stanąć Gazprom i alternatywni dostawcy – Amerykanie, Norwedzy i inni. Po ich gaz chce sięgnąć Polska.
Zagrożeniem dla dostaw z kierunku niemieckiego mogą być instrukcje przesyłowe operatorów zabiegających o rozwój eksportu rosyjskiego gazu z Nord Stream 2. W październiku 2015 roku podałem do informacji publicznej, że polskie władze obawiają się scenariusza, w którym w razie kryzysu dostaw nie będziemy mogli skorzystać z giełdy na terenie Niemiec, bo przez priorytet dla magazynu Katharina, nie wystarczy przepustowości na dostawy przez rewers na Gazociągu Jamalskim do Polski. Ten przypadek pokazuje, że realną alternatywą pozostają polskie projekty dywersyfikacyjne, jak gazoporty i połączenie z norweskimi złożami gazu. Jednak i te są zagrożone przez rosyjski plan.
Gazociąg Nord Stream 2 ma posłużyć do podwojenia przepustowości istniejącego bałtyckiego połączenia gazowego między Rosją, a Niemcami, z 55 do 110 mld m3. Chociaż istniejąca przepustowość jest obecnie wykorzystywana w 50-70 procentach, to w założeniach konstruktorów nowej magistrali, jego wykorzystanie ma rosnąć. Do tej pory ograniczeniem dla realizacji tego celu było prawo antymonopolowe Unii Europejskiej, które nie pozwala na monopolizowanie dostaw z Nord Stream na terenie Unii Europejskiej. Pomimo starań państw krytycznych wobec projektu, gazociąg pozostaje nieobjęty trzecim pakietem energetycznym. Obejmuje on jednak przepustowości odnóg Nord Stream na terenie Niemiec, czyli OPAL (35 mld m3) i NEL (20 mld m3), z których ten pierwszy uzyskał zwolnienie Komisji Europejskiej spod trzeciego pakietu dla 50 procent przepustowości. Zabiegi strony rosyjskiej o zwolnienie dla pozostałych 50 procent nie przyniosły dotąd efektu. OPAL zapewnia gaz wschodnim Niemcom oraz Czechom, a także austriackiemu hubowi gazowemu w Baumgarten.
Przez wymienione ograniczenia Gazprom może wykorzystywać na wyłączność tylko 17,5 mld m3 przepustowości OPAL, co hamuje ekspansję jego gazu w regionie. Jest ona możliwa, bo ze względu na spadek cen ropy naftowej i nowe ustępstwa Gazpromu, firma jest w stanie oferować atrakcyjne ceny swoim klientom, które mogą ich odciągnąć od kontroferty w postaci gazu z Norwegii albo LNG. Taką alternatywę chce zaoferować regionowi Polska. Jeżeli Gazprom zdoła ominąć wyżej opisany problem – może zneutralizować polski plan.
Rosyjski koncern znalazł jednak sposób na ominięcie tego problemu. Sięgnął po partnerów niemieckich, którzy zaproponowali w tym celu projekt. Zapowiedziany w kwietniu 2016 roku gazociąg EUGAL ma ciągnąć się z Wierow, w pobliżu Greifswaldu, gdzie bieg kończy gazociąg Nord Stream, a w przyszłości ma kończyć Nord Stream 2, i ciągnąć się przez Meklemburgię-Pomorze Zachodnie, Brandenburgię do Detuschneudorfu w Saksonii i dalej do Czech. Całkowita długość magistrali wyniesie 485 km. Projektanci podkreślają, że będzie on biegł głównie wzdłuż istniejącego połączenia OPAL. Gazociąg ma składać się z dwóch nitek. Dodatkowe ciśnienie ma zapewnić nowa sprężarka w Brandenburgii. Operatorem ma być Gascade, spółka operująca także gazociągiem OPAL. Można zatem uznać, że – chociaż w formie innego projektu – EUGAL jest narzędziem zwiększenia przepustowości połączenia między Nord Stream, a Czechami. Jest to więc sposób na ominięcie prawa europejskiego w realizacji celu zwiększenia dostaw na tym kierunku.
Pierwsza nitka ma być oddana do użytku w 2019 roku, a druga rok później. Warto zaznaczyć, że założenia projektu mogą być zrewidowane. Niemcy mogliby zrezygnować z drugiej nitki EUGAL w zamian za zgodę Komisji Europejskiej na zwolnienie dla 100 procent przepustowości OPAL. Byłby to sukces taktyki negocjacyjnej. Twórcy EUGAL informują o tym, gdzie ma docierać gaz z nowego połączenia. 51 mld m3 ma docierać do Czech, a stamtąd, biorąc pod uwagę znaczny wolumen, także na inne połączone rynki. Warto wspomnieć, że mega projekt South Stream dedykowany Bułgarii miał osiągnąć przepustowość 63 mld m3 rocznie, a EUGAL zakłada łącznie 62 mld m3. Nie wiadomo, czy podobieństwo wolumenów to tylko przypadek. W założeniach projektantów z nowego gazociągu 11 mld m3 ma trafiać do Polski. To ilość nieco większa od rocznego importu gazu ziemnego do naszego kraju (ok. 10 mld m3). Jest to bezpośrednie potwierdzenie obaw polskich władz i spółek, że gaz z Nord Stream 2 ma podbijać nasz rynek i blokować dywersyfikację.
Z moich informacji wynika, że niemiecki operator Bundesnetzeagentur zaoferował Komisji Europejskiej rewizję porozumienia z Gazpromem. Chce, by co najmniej jedna trzecia przepustowości gazu docierającego z Nord Stream do Greifswaldu była kierowana do czeskiego systemu przez punkt Brandow. Oznacza to, że wielokrotne zapowiedzi Gazpromu o woli wykorzystania Nord Stream 2 do ekspansji w Zachodniej Europie nie potwierdziły się. Nie należy się także spodziewać realizacji południowych projektów-blefów: South Stream (zablokowany przez KE), Turkish Stream (zablokowany przez Turcję). Rosjanie chcą sprzedawać gaz do Czech, a dalej do całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, a być może i na Bałkany. Część gazu ma być sprzedawana na aukcji, co poszerzy możliwość reeksportu gazu z Rosji przez partnerów Gazpromu.
Jest więc alternatywa dla EUGAL, w razie gdyby Komisja uelastyczniła swe stanowisko. Prawdopodobnie ta sprawa została poruszona na spotkaniu Sigmara Gabriela, ministra gospodarki Niemiec, z komisarzem UE ds. energii i klimatu Miguelem Ariasem Canetem. Komisja obiecała zająć stanowisko w sprawie propozycji 100-procentowego zwolnienia dla OPAL i projektu Nord Stream 2 po konsultacji z Bundesnetzeagentur. Nie wiadomo kiedy ujawni swoje zdanie na ten temat, ale Gabriel mógł lobbować za udogodnieniami dla gazu z Rosji, bo jest jawnym orędownikiem współpracy gazowej z tym krajem. Rosjanie mają przestrzeń do manipulacji – mogą wykorzystać 100 procent OPAL lub 50 procent i EUGAL. Mogą sprzedawać gaz pośrednikom w Greifswaldzie lub dopuścić do Nord Stream 2 „rywali” – Novatek i Rosnieft. Dalsza ekspansja rosyjskiego gazu w Europie Środkowo-Wschodniej może się odbyć zgodnie z prawem unijnym.
Do realizacji tego celu również posłużą partnerzy Gazpromu. W projekt Nord Stream 2 są zaangażowane BASF/Wintershall, E.on, Engie i Shell. Część z nich już teraz dostarcza rosyjski gaz słany z giełdy niemieckiej na Ukrainę. Dzięki temu Ukraińcy mogą zrezygnować z dostaw od Gazpromu, ale pozostają rynkiem zbytu dla rosyjskiego gazu. Pozwala to Rosjanom windować wolumen eksportu gazu do Europy, pomimo pozornej utraty rynku ukraińskiego, ale poprzez faktyczne utrzymanie go za pośrednictwem spółek europejskich.
Jeżeli w Polsce znajdą się klienci na odbiór gazu z EUGAL przez rewers na Gazociągu Jamalskim w punkcie Mallnow, lub kolejnych planowanych połączeniach na szlaku gazu z Nord Stream, jak gazociągi Polska-Czechy i Polska-Słowacja, pozornie wzrośnie liczba dostępnych alternatyw dla gazu od Gazpromu, ale realnie zapewnią one jedynie nowe ilości gazu rosyjskiego. Wtedy powtórzy się u nas scenariusz ukraiński. Gaz z Nord Stream zaleje polski rynek za pośrednictwem Engie, E.onu lub innej firmy sprzedającej surowiec z rosyjskiego gazociągu do Niemiec. Dostawy do Polski świadczone dotąd za pośrednictwem PGNiG w ilości około 10 mld m3 zastąpią pośrednicy wyznaczeni przez Gazprom, którzy dostaną 11 mld m3 rosyjskiego gazu przez EUGAL. Warto zaznaczyć, że gaz rosyjski sprowadzają już do Polski Grupa Duon oraz Hermes Energy Group. Te i tym podobne spółki mogłyby kupować surowiec Gazpromu z Zachodu i Południa. Być może taki jest plan na czas po 2022 roku, kiedy kończy się obecnie obowiązująca umowa na dostawy z Rosji do Polski. Byłoby to wrogie przejęcie całego rynku gazu w Polsce, który funkcjonowałby w oparciu o rosyjski gaz niezależnie od woli polskich władz, jej projektów dywersyfikacyjnych i umów podpisanych przez państwowe spółki.
O ile Ukraina nie posiada obecnie szlaków gwarantujących dostawy nierosyjskiego gazu, to Polska ma już gazoport w Świnoujściu i zamierza zbudować Korytarz Norweski na surowiec ze złóż szelfie Norwegii. Jeżeli plan ekspansji gazu z Nord Stream 2 w naszym regionie się powiedzie, zakwestionuje rentowność tych projektów, a co za tym idzie realnej dywersyfikacji. Gaz rosyjski nasyci polski rynek i wykluczy dostawy z nowych kierunków. Chociaż pozorna dywersyfikacja wręcz wrośnie, bo zyskamy nowych dostawców, to realnie pozostaniemy uzależnieni od rosyjskiego gazu. Dostawami do Polski będzie zarządzał kartel składający się z Gazpromu, jego partnerów operujących na północnej magistrali i firm sprowadzających gaz do Polski. Warto podkreślić, że na rynku już funkcjonuje Gazprom Germania. Seria udanych przejęć małych graczy na rynku gazowym w Polsce mogłaby sprawić, że nagle urośnie on do znaczącego tradera rosyjskiego gazu, tworząc w ten sposób egzystencjalne zagrożenie dla spółki PGNiG, a co za tym idzie interesów państwa polskiego. Konsekwencją takiego rozwoju wypadków mogłaby być także zmowa cenowa, na której ostatecznie straciliby polscy konsumenci.
W tym kontekście Brama Północna, czyli gazoporty i projekt norweski, jawi się nie jako wyzwanie dla niemieckiego hubu gazowego, ale jako wyjście ewakuacyjne dla polskiej dywersyfikacji. Trwa wyścig z czasem. Jeżeli Polacy wyprzedzą Nord Stream 2, to być może uda im się obronić rynek przed nasyceniem rosyjskim gazem. Wtedy będą mogli pomyśleć o budowie regionalnego hubu gazowego, z którego mogliby skorzystać sąsiedzi na południu i wschodzie. Jeżeli wygra Nord Stream 2, a plan dywersyfikacji nie powiedzie się, na przykład wskutek zwycięstwa kryterium najniższej ceny, Polska pożegna się z aktywną polityką gazową i stanie się biernym palaczem gazu z Rosji.