KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Z informacji portalu EurActiv.com wynika, że premier Włoch Mario Renzi wyszedł z inicjatywą skierowania do Komisji Europejskiej listu poparcia dla South Stream, który docelowo miały podpisać Bułgaria, Grecja, Serbia, Słowenia i Węgry. Po zamrożeniu projektu przez Sofię na życzenie KE list traci rację bytu. Jednak koalicja państw sprzyjających rosyjskiemu projektowi będzie dalej działać na rzecz jego realizacji.
Dla zatrzymania projektu South Stream zdecydowane znaczenie miała stanowcza postawa urzędników Komisji Europejskiej domagających się od Bułgarów zatrzymania budowy do czasu wyjaśnienia, czy przetargi z nią związane były zgodne z zasadami konkurencji UE. Bardziej długofalowo projekt hamowały zastrzeżenia KE do umów międzyrządowych w sprawie konstrukcji South Stream, które mogą godzić w zasady antymonopolowe trzeciego pakietu energetycznego. Rozmowy na temat zwolnienia rury spod jego reżimu zostały zatrzymane w odpowiedzi na działalność Rosjan na Ukrainie. Komisja prowadzi cały czas śledztwo przeciwko nieuczciwym praktykom jakich Gazprom miał się dopuścić wobec klientów w Europie Środkowo-Wschodniej.
Pomimo bezpardonowej polityki Komisji Europejskiej, kraje-beneficjenci współpracy gazowej z Rosją bronią wyjątkowego statusu tego kraju względem prawa unijnego. Do listy krajów wymienionych powyżej należy dopisać Austrię, gdzie ma kończyć swój bieg South Stream oraz Niemcy, które wywalczyły już ustępstwa w sprawie rezerwacji 50 procent przepustowości bliźniaczej rury – Nord Stream – dla Gazpromu. Liczą na udostępnienie Rosjanom 100 procent ale Komisja odmawia rozmowy na ten temat do czasu zakończenia kryzysu ukraińskiego. Opisywana koalicja państw prorosyjskich, zgodnie z oczekiwaniami Gazpromu, rozkłada solidarność energetyczną krajów UE i jeśli podtrzyma ten trend, może rozłożyć także projekty dywersyfikacyjne jak Gazociąg Transadriatycki.
Przeciw niej występuje grupa państw, którym zależy na dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego na czele z Polską wysuwającą obecnie postulat powołania Unii Energetycznej. Propozycje wchodzące w jego skład a dotyczące sektora gazowego uderzają w interesy Rosjan: transparentność umów gazowych, katalog zalecanych i zakazanych klauzul w ich ramach, wspólna platforma do zakupu gazów na kształt Euratomu, nadzór Komisji Europejskiej przy negocjacjach. To wszystko rozwiązania, które mają wpisać negocjacje gazowe z Gazpromem i każdym innym dostawcą w ramy zabezpieczające interes klienta, nawet w sytuacji gdy ma słabszą pozycję negocjacyjną w stosunku do obecnego monopolisty. Do grupy „polskiej” należą kraje najbardziej zależne od dostaw gazu z Rosji. To Litwa, Łotwa, Estonia oraz Rumunia. Z solidarności w jej ramach wyłamały się Czechy i Słowacja, które wybrały neutralność, co wynika z kształtu ich koalicji oraz długofalowej polityki uległości wobec Rosji w sektorze gazowym. Ostateczny przykład to tylko częściowe otwarcie mocy przesyłowych słowackich gazociągów na rewersowe dostawy z Zachodu na Ukrainę. Do grupy polskiej należy także zaliczyć obecnie Ukrainę, która przewodzi obecnie Wspólnocie Energetycznej i wdraża reformy sektora gazowego zgodnie z trzecim pakietem energetycznym. Grupa polska dąży do wzmocnienia wspólnotowej polityki energetycznej i realizacji projektów dywersyfikacyjnych na czele z Korytarzem Północ-Południe (który wspierają także np. Węgry) i Korytarzem Południowym.
Wolta Bułgarii pokazuje, że duże znaczenie dla siły obozu polskiego ma wsparcie amerykańskie. Oprócz nacisków Komisji Europejskiej, na Sofię oddziaływała także ponadpartyjna grupa senatorów USA pod wodzą republikanina Johna McCaina. Dawniej Amerykanie byli gorącymi zwolennikami gazociągu Nabucco (zgodnie z linią promocji wszelkich projektów dywersyfikacyjnych, także w sektorze naftowym – jak ropociąg BTC). Obecnie blokują projekt South Stream. Zadanie ułatwił im fakt, że dostawcą rur dla projektu ma być firma Strojtransgaz należąca do objętego sankcjami USA Giennadija Timczenki, oligarchy i bliskiego współpracownika prezydenta Rosji Władimira Putina. Lobbing Amerykanów wspierany przez grupę polską zmierza obecnie do zatrzymania South Stream i stworzenia trójstronnego konsorcjum do zarządzania ukraińskimi gazociągami, które pozwoli zabezpieczyć tranzyt rosyjskiego gazu tradycyjnym szlakiem.
Z pomysłem powołania takiego tworu wystąpili sami Ukraińcy. W ten sposób chcą zrealizować wymóg rozdziału właścicielskiego narzucony przez trzeci pakiet energetyczny UE. Koncepcja ta powstała jeszcze za prezydentury Wiktora Janukowycza ale premier Arsenij Jaceniuk nadał jej prozachodni rys. W trójstronne konsorcjum przewiduje udział firm: ukraińskiej (Ukrtransgaz – przyszły operator ukraińskich gazociągów), rosyjskiej (Gazprom) i zachodniej. Jeżeli przed kryzysem nad Dnieprem można było prognozować, że firmą, która zajmie to ostatnie miejsce może być np. niemieckie RWE, to wobec prorosyjskiej postawy Niemców w sprawie kryzysu, dziś można byłoby się spodziewać, że Jaceniuk widziałby na tym miejscu prędzej firmę polską lub amerykańską. Zachód pompuje już pieniądze w ukraińskie gazociągi, ponieważ pożyczki Międzynarodowego Funduszu Walutowego, UE i USA są w dużej części przeznaczane na spłatę długu gazowego Naftogazu względem Gazpromu oraz na dalszą modernizację rur. Udział zachodniej firmy w konsorcjum pozwoliłby na zwrot tej inwestycji i zabezpieczyłby tranzyt przez Ukrainę. Wstępne porozumienie w sprawie zakończenia walk na wschodzie Ukrainy otwiera przestrzeń do rozmowy na ten temat. Zamrożenie South Stream dodaje grupie polskiej wspieranej przez Amerykanów argumentów. Rosjanie woleliby zbelarusyzować ukraińskie gazociągi, czyli przejąć nad nimi kontrolę w zamian za tańszy gaz ale nie pozwala na to determinacja Kijowa i stolic obozu polskiego.
Jeżeli grupa prorosyjska w UE ceni bardziej partykularne interesy z Rosjanami, to grupa polska broni solidarności energetycznej Wspólnoty. Jeżeli wspólna polityka energetyczna jest nadal możliwa, długofalowo sprawdzi się podejście tej drugiej. Rosjanie już teraz osiągnęli pewien sukces. Zdołali przy użyciu swojej polityki energetycznej podzielić Europę. W dniach 26-27 czerwca tego roku odbędzie się szczyt unijny, na którym przywódcy europejscy spróbują sformułować wspólne stanowisko w sprawie South Stream. To podczas tego szczytu kraje europejskie zadecydują ile postulatów Strategii Energetycznej Unii Europejskiej znajdzie odzwierciedlenie w rzeczywistości.