Sawicki: Fuzja czy synergia PKN Orlen z Lotosem?

17 lutego 2017, 07:31 Energetyka

Do debaty publicznej powrócił pomysł połączenia polskich spółek paliwowych Grupy Lotos oraz PKN Orlen. Taka decyzja może dać korzyści wynikające z powstania nowego, większego podmiotu. Wiąże się jednak z licznymi wyzwaniami. To, czy ewentualna fuzja będzie ostatecznie korzystna powinno to wynikać z analiz ministerstwa energii, jak i rynkowych opracowań. Takowych jednak nie ma. Warto zadać sobie pytanie o cel takich działań i rozważyć czy w danym modelu lepsza będzie paliwowa fuzja czy synergia – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl w komentarzu.

Rafineria Mozejki. Zdjęcie: PKN Orlen
Rafineria Mozejki. Zdjęcie: PKN Orlen

Fuzja – dyżurny temat polskiej energetyki

Henryk Kowalczyk, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów w wypowiedzi dla portalu telewizjarepublika.pl podkreślił, że obecny poziom udziału Skarbu Państwa w PKN Orlen jest bezpieczny, ale trzeba go podnieść. Połączenie Orlenu z Lotosem to pomysł, dzięki któremu w połączonej firmie wzrósłby udział procentowy Skarbu Państwa. Powrót do planów konsolidacji sektora naftowego powraca co roku i jak co roku wywołuje fale komentarzy, po których nie następują właściwe kroki, które prowadziłyby do fuzji.

Niemal rok temu ówczesny minister Skarbu Państwa, Dawid Jackiewicz w wypowiedzi dla Polskiej Agencji Prasowej powiedział, że rozpoczęto analizy dotyczące fuzji PKN Orlen, Grupy Lotos oraz PGNiG.  Po fali komentarzy  wywiadzie udzielonym „Pulsowi Biznesu” minister skarbu Dawid Jackiewicz zdementował pojawiające się informacje mówiące o tym, że analizy połączenia Orlenu, PGNiG i Lotosu znajdują się w zaawansowanym stadium

Miesiąc później po fali komentarzy jaka przetoczyła się przez polskie media wiceminister Skarbu Państwa, Henryk Baranowski przeciął spekulacje, mówiąc wprost, że Ministerstwo Skarbu nie prowadzi żadnych prac analitycznych dotyczących konsolidacji spółek z obszaru ropy naftowej i gazu.

Po co fuzja PKN Orlenu z Grupą Lotos?

Ewentualna fuzja Lotosu budzi wiele pytań o powód takiej decyzji. Minister Kowalczyk zasugerował, że fuzja miałaby być jednym z narzędzi zwiększającym kontrolę Skarbu Państwa nad PKN Orlen. Jego zdaniem obecne 27 proc. udziałów w płockim koncernie jest poziomem bezpiecznym, ale wciąż istnieje ryzyko koncentracji akcjonariatu rozproszonego, co mogłoby zagrozić pozycji głównego akcjonariusza, a w skrajnym wypadku mogłoby oznaczyć ryzyko wrogiego przejęcia. W tym aspekcie warto jednak przypomnieć, że już teraz Skarb Państwa dysponuje kilkoma „bezpiecznikami” które pozwalają na zneutralizowanie zagrożenia jakie pojawiło się w 2012 roku względem Grupy Azoty.

Po pierwsze, Skarb Państwa posiada de facto 32,42 proc. akcji PKN Orlen. Minister Kowalczyk mówiąc 27,52 proc. miał na myśli te akcje, które Skarb Państwa kontroluje bezpośrednio. Rzeczywisty wkład Skarbu Państwa jest jednak większy dzięki zakupowi 4,9 proc. akcji Orlenu przez PERN, polskiego operatora ropociągów i naftoportu, które Skarb Państwa jest 100 proc. właścielem. O tej transakcji ministerstwo energii poinformowało w styczniu tego roku.

Po drugie, od sierpnia 2015 roku funkcjonuje ustawa o kontroli niektórych inwestycji, która pozwala rządowi na zablokowanie transakcji, która mogłaby zagrozić bezpieczeństwu. Na liście spółek objętych tą ochroną znajduje się m.in. PKN Orlen.

Jeśli Skarb Państwa dysponuje narzędziami, które pozwalają na ochronę spółki przed zagrożeniami takimi jak wrogie przejęcie to należy zapytać o sens takiej fuzji. Niesie ona ze sobą korzyści, ale i komplikacje. Korzyścią byłoby stworzenie jeszcze większego niż obecnie giganta paliwowego co pozwoliłoby poszerzyć możliwości inwestycyjne. Potencjał Lotosu miałby zwiększyć znaczenie na regionalnym rynku w Europie Środkowo – Wschodniej PKN Orlen.

Już teraz jednak PKN Orlen obecny jest na Litwie, w Czechach, a paliwa płockiej firmy stanowiły istotny element dostaw produktów naftowych na Ukrainie. Czeska spółka Orlenu, Unipetrol zawarła umowę na transport ropy naftowej rurociągiem JANAF, operatora sieci przesyłowej w Chorwacji. Dzięki tej infrastrukturze, Orlen będzie sprowadzał do czeskich rafinerii arabską ropę, która przypłynie do Chorwacji, a następnie siecią ropociągów trafi nad Wełtawę. PKN Orlen jest także wymieniany co pewien czas jako jeden z potencjalnych nabywców udziałów w chorwackiej spółce naftowej INA.

Co więcej, obecna aktywność Orlenu nie ogranicza się do Europy Środkowo – Wschodniej. Stacje paliwowe Orlenu są także w Niemczech. Na tym rynku płocki koncern poprzez Spółkę Orlen Deutschland GmbH zarządza siecią 567 stacji. Już teraz obecny jest on zza Oceanem, gdzie w Kanadzie aktywność w sektorze upstream prowadzi spółka – córka OrlenUpstream Canada. Spółka zajmuje się wydobyciem ropy naftowej przy zastosowaniu technologii szczelinowania hydraulicznego. Doskonalenie tej technologii może w przyszłości pozwolić na jej efektywniejsze wykorzystanie w Polsce przy pracach badawczych za ropą i gazem z łupków.

Co ciekawe, kanadyjska spółka Orlenu jest także jednym z udziałowców projektu Goldboro LNG w Kanadzie. To jedyny terminal LNG na wschodnim wybrzeżu Kanady, który będzie mógł eksportować gaz na europejskie rynki. Pod koniec 2015 roku należąca do PKN Orlen spółka Orlen Upstream Canada przejęła kanadyjską spółkę Kicking Horse Energy. Spółka ta posiadała 10,7 proc. udziałów w firmie Pieridae Energy, która zarządza projektem Goldboro LNG.

Gdańska Grupa Lotos mimo, że jest średniej wielkości koncernem naftowym, także stara się wychodzić za granice i to nie bez powodzenia. Spółka obecna jest na Litwie i w Norwegii. W styczniu tego roku Lotos Norge otrzymał udziały w sumie 5 koncesjach na Morzu Północnym. Lotos Exploration and Production Norge na koniec trzeciego kwartału zeszłego roku posiadał 18 koncesji w Norwegii. Koncern wydobywa rocznie ok. 700 mln m3 gazu. Dotychczasowe oraz nowo pozyskane koncesje dają potencjalne możliwość zwiększenia wydobycia tego surowca.

Zagrożenie koncentracją

Pojawia się pytanie czy dzięki Lotosowi siła nowo powstałego podmiotu będzie na tyle duża, aby mógł on konkurować już z największymi w Europie koncernami paliowymi. Tu potrzebne jest wyznaczenie celu, a tym jak widzimy po słowach ministra Kowalczyka, nie jest stworzenie ponadregionalnego giganta naftowego, a zwiększenie ilości akcji w ręku Skarbu Państwa. Na pytanie czy nowo powstały podmiot paliwowy miałby szansę na konkurencję na rynku paliwowym w Europie odpowiedź powinny dać analizy. Te jednak jak wynika z informacji ministerstwa energii nie są obecnie przeprowadzane.

Potencjalne korzyści wynikające z połączenia siły kapitału obu podmiotów nie mogą jednak przesłonić trudności i wyzwań jakie będą wiązać się z taką decyzją. Konsolidacja pociąga za sobą koszty prawne, optymalizacyjne związane z dublowaniem stanowisk czy zwolnienia. Największym jednak wyzwaniem może okazać się koncentracja rynku sprzedaży paliw.

Jak wynika z raportu z raportu Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego na koniec 2016 roku liczba działających w Polsce stacji paliw wyniosła 6803. Najwięcej stacji, bo 1766, kontrolował Polski Koncern Naftowy Orlen. Zaś trzecie miejsce należy do gdańskiego Lotosu, który na koniec roku 2016 miał 487 stacji. Nowo powstały podmiot miałby dominującą pozycję na rynku co przełożyłoby się  wraz ze wszystkimi tego konsekwencjami na konsumentów i na konkurencyjność polskiej gospodarki.Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów może nie zgodzić się na fuzję lub dopuścić do niej pod warunkiem sprzedaży części udziałów w rynku. Pojawia przy tym kolejna wątpliwość o zachowanie na polskim rynku konkurencyjności.

Sawicki: Rusza rekonkwista spółek energetycznych

Fuzja czy synergia?

Klasyczna fuzja pozioma, jeśli byłaby rzeczywiście rozważana, musi być podparta analizami, wyliczeniami a ich zbilansowanie powinno dać odpowiedź na pytanie o to, czy taka transakcje będzie opłacalna. Ponad wszystko jednak powinien być wytyczony cel takiej fuzji. Jeśli podstawowym celem ma być zwiększenie kontroli nad spółkami skarbu państwa lub ich ochrona to wydaje się, że istnieją inne skuteczniejsze i mniej inwazyjne narzędzia.

Nie oznacza to jednak, że spółki nie powinny ze sobą współpracować, zwłaszcza za granicą jak i w kraju. Szansą dla polskich spółek paliwowych i gazowych jest sektorowa synergia firm. Dla przykładu PGNiG zamierza współpracować z PKN Orlen i Lotosem przy uruchamianiu instalacji ładowania gazem LNG/CNG przy autostradach i drogach ekspresowych. Co więcej, wspólnie z Grupą Lotos spółka PGNiG zajmuje się bunkrowaniem statków LNG w portach.

PGNiG i Lotos mogą także współpracować w Norwegii, gdzie firmy mają udziału w koncesjach wydobywczych. PGNiG wydobywa obecnie 500 mln m3 gazu, jednak w kolejnych latach do 2022 r. chce zwiększyć wydobycie do 3 mld m3. Dzięki temu PGNiG chce wysyłać wydobywany gaz dzięki Korytarzowi Norweskiemu do Polski. Potencjalnie przy realizacji takiego projektu Lotos może być jednym z partnerów. Prezes Jastrzębski zadeklarował, że jeśli pojawi się możliwość przesyłu gazu ze złóż Lotosu w Norwegii do Polski, to Grupa będzie chciała skorzystać z takiej możliwości, tym bardziej że gdańska rafineria Lotosu zużywa na własne potrzeby około 0,8 mld m sześc. gazu.

Kolejnym obszarem współpracy mogą być zakupy ropy naftowej i poszukiwanie nowych dostawców. Strategie Lotosu jak i PKN Orlen zakładają m.in.dywersyfikacje dostaw ropy naftowej.

Dotychczasowe wypowiedzi polityków dotyczące fuzji uczą wstrzemięźliwego podejścia do takich deklaracji. Niezależnie jednak od faktu, czy takowa decyzja o fuzji zostanie ostatecznie potraktowana jako realna możliwość, obecnie jesteśmy skazani na ćwiczenie intelektualne i poszukiwanie na bazie doświadczenia zalet i wad takiego rozwiązania. Bez twardych danych i rynkowych analiz trudno jest traktować słowa ministra Kowalczyka jako ostateczne, tym bardziej, że kilka godzin po tej wypowiedzi resort energii nadzorujący spółki paliwowe podkreślił, że na obecnym etapie nie są prowadzone analizy fuzji Lotosu i Orlenu.