Najważniejsze informacje dla biznesu
Strona główna Blog Strona 8138
  1. 1
  2. 2
  3. 3
  4. ...
  5. 8134
  6. 8135
  7. 8136
  8. 8137
  9. 8138
  10. 8139
  11. 8140
  12. 8141
  13. 8142
  14. ...
  15. 8213
  16. 8214
  17. 8215

Szyszko: W sprawie składowania CO2 rząd okłamał społeczeństwo i parlamentarzystów

0

– Ustawa wprowadzająca technologię CCS wypełnia zalecenia dyrektywy UE w sprawie składowania dwutlenku węgla chociaż zgoda na takie składowanie nie jest obligatoryjna. Rząd może ustawą wyrazić zgodę na składowanie, albo może także ustawą takiej zgody nie wyrazić i jest to zgodne z dyrektywą. Cały szereg krajów Unii Europejskiej nie wyraził zgody na składowanie CO2. Natomiast nasz rząd podjął decyzję, że chce składować dwutlenek węgla w pokładach geologicznych przy cenach dochodzących do 100 euro za jedną tonę – alarmuje w wywiadzie dla portalu Stefczyk.info były minister środowiska, obecnie poseł PiS Jan Szyszko.

Szyszko podkreśla, że wpływa to na ceny energii i na sprawy związane w produkcją stali, cementu, szkła i papieru, a więc na te dziedziny, które obejmuje pakiet eneergetyczno-klimatyczny. Były minister uważa, że rząd Donalda Tuska okłamał w tej sprawie i społeczeństwo, i parlament.

– Na Komisji Sejmowej do Spraw Unii Europejskiej rozpoczęto dyskusję nad wprowadzaniem dyrektywy  o podziemnym składowaniu dwutlenku węgla – przypomina poseł. – Rząd wtedy powiedział, że zrezygnuje z wprowadzania technologii CCS a więc składowania CO2 w pokładach geologicznych. Obiecał, że się z tego wycofa. W oparciu o to oświadczenie Sejm głosami koalicji rządzącej PO-PSL nie wyraził zgody na referendum ogólnopolskie, twierdząc, że sprawa jest nieaktualna. Jak się okazało po cichu rząd przygotował tą ustawę i dopuszcza, znowu glosami PO-PSL składowanie dwutlenku węgla w pokładach geologicznych.

W ocenie Szyszki nie ma szans na zawetowanie przepisów przez głowę państwa, bowiem Bronisław Komorowski współdziała z rządem.

Źródło: Stefczyk.info

Szeremietiew: Zarzuty wobec gen. Skrzypczaka w kontekście zamówień dla polskiej armii

0

Były minister obrony narodowej Romuald Szeremietiew na swoim blogu pisze, że śledząc sprawę gen. Waldemara Skrzypczaka ma poczucie déjà vu.

Mnie dosięgły zarzuty w czasie, gdy podległe mi instytucje MON miały przeprowadzić przetargi na zakupy uzbrojenia opiewające na ponad 25 mld PLN. Szczególne zainteresowanie budził przetarg na zakup samolotu wielozadaniowego. Po raz pierwszy pojawiał się też związany z tymi zakupami problem kompensacji, offsetu, który miał dać ogromny zastrzyk technologii i pieniędzy polskiej gospodarce, w tym zwłaszcza przemysłowi obronnemu. W zamierzonych zakupach widziałem szansę nie tylko modernizacji armii, ale także na poprawę kondycji polskiej „zbrojeniówki”. Podkreślałem więc w rozmowach z zainteresowanymi przetargami spoza Polski, że korzyści z offsetu będą ważnym kryterium w procesie wyboru uzbrojenia przez MON. Docierały też do mnie sygnały, że to moje stanowisko bardzo irytuje niektórych wpływowych oferentów uzbrojenia. Po usunięciu mnie z MON i uwikłaniu w wlokące się latami śledztwa i procesy sądowe decyzje o wyborze uzbrojenia i offsetu podejmował kto inny. W moim przekonaniu te decyzje, zwłaszcza gdy chodzi o umowy offsetowe, były niefortunne. Pozostawiam do oceny na ile było to efekt przypadku lub niekompetencji, a na ile działanie świadome, sprzeczne z interesem polskiego wojska i przemysłu – pisze Szeremietiew.

Jak pisze polityk, generał Skrzypczak ma nadzorować przetargi na bardzo drogie systemy uzbrojenia.

– Polska ma kupić m.in. samoloty szkolne, rakiety  średniego i dalekiego zasięgu, okręty podwodne…  Wymianie trzeba będzie poddać nieomal całość uzbrojenia wojsk lądowych (artyleria, czołgi, wozy bojowe). MON zapowiada, że w najbliższych latach Polska na uzbrojenie wyda około 140 mld PLN. To są ogromne pieniądze, a wiadomo, że z racji słabej kondycji polskich zakładów dużą ich część trafi do producentów zagranicznych. Do których? No i co MON będzie kupował? – pisze na blogu.

Źródło: Blog Romualda Szeremietiewa

Bricq: Polska może liczyć na wsparcie Francji w zakresie energii atomowej

– Nie ukrywam, że dużo czasu poświęcam promocji energetyki jądrowej – mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Nicole Bricq, francuska minister handlu zagranicznego. – We Francji podzieliliśmy się krajami, które uznaliśmy za kluczowe we współpracy dotyczącej właśnie polityki energetycznej. Wśród ministrów francuskich podzieliliśmy się, jeśli chodzi o tę sprawę, a ja zajmuję się właśnie Polską. Wiem już, że wasz kraj nie podjął ostatecznych decyzji, dotyczących tego, jak w przyszłości będzie wyglądał „koszyk energetyczny”.

Jak mówi pani minister, wicepremier Janusz Piechociński zapewnił ją, że scenariusz energetyczny dla Polski ma być gotowy do marca przyszłego roku. Jej zdaniem, wicepremier szczególny nacisk kładzie na ceny energii i dla gospodarstw domowych, i dla przemysłu.

Mówiąc o ewentualnej pomocy Francji w zakresie energetyki jądrowej, Nicole Bricq podkreśla, że francuskie firmy są w stanie dostarczyć technologie i reaktory, a tam, gdzie je dostarczą, będą też intensywnie inwestować.

– Zaproponowałam wicepremierowi Piechocińskiemu zorganizowanie, jeszcze przed marcem 2014, seminarium dla grupy roboczej polsko-francuskiej, która już na poziomie technicznym podjęłaby wszystkie niezbędne decyzje. Tak, aby cały program mógł szybko ruszyć z miejsca – mówi Bricq.

Pani minister mówi, że negatywne stanowisko Francji w zakresie wydobycia gazu łupkowego bądź ropy z łupków jest doskonale znane.

– W najbliższych dniach ten temat będzie poruszany podczas konferencji energetycznej w Paryżu i nie sądzę, aby stanowisko Francji w tej kwestii mogło ulec zmianie – mówi Nicole Bricq. Podkreśla, że metody szczelinowania hydraulicznego jako technologii poszukiwania oraz wydobycia mogą okazać się nieprzewidywalne w skutkach, np. gdy chodzi o jakość wody pitnej.

Roszkowski: Działania związkowców ws. prywatyzacji PKP Cargo to abstrakcja

0

– Działanie związkowców PKP Cargo pt. wysyłka listu do premiera, w którym podważają rzetelność procesu przygotowania do prywatyzacji –  to już abstrakcja. Tym bardziej, że jeszcze nie tak dawno związkowcy podpisali porozumienie z władzami PKP Cargo i wywalczyli większość ze swoich wygórowanych postulatów. Co ciekawe, po rozum do głowy powinni pójść nie tylko związkowcy, ale także niektórzy ekonomiści, którzy o dziwo przychylają się do zastrzeżeń związków. Naprawdę rozumiem chęć wycenienia spółki jak najwyżej, jednak bądźmy realistami. Sytuacja w gospodarce jest jaka jest. Zarzuty, że zarząd PKP Cargo celowo zaniża wartość spółki trudno określić inaczej niż jako oderwane od rzeczywistości – pisze na portalu Rp.pl prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski.

Roszkowski kwestionuje zasadność zarzutów, jakoby prywatyzacja przewoźnika była wyprzedażą majątku. Jak wskazuje ekspert, planowana jest sprzedaż pakietu mniejszościowego, a środki pozyskane z giełdowego debiutu zostaną przeznaczone na spłatę zadłużenia PKP SA.

– Jeśli do debiutu nie dojdzie, konieczne będzie dalsze rolowanie długu przez emisję kolejnych obligacji lub zaciągnięcie kredytów, a to spowoduje wzrost zadłużenia. Jeżeli PKP SA nie będzie w stanie regulować swoich należności, to będzie musiał je wykupić skarb państwa – za co ostatecznie zapłacą podatnicy – komentuje Marcin Roszkowski.

Źródło: Rp.pl

Bożek: Prowadzona od dwóch dekad polityka klimatyczna zawiodła

0

Dlaczego programista zużywa całą butelkę szamponu naraz? Bo w instrukcji jest napisane: „Nałożyć, spłukać, czynność powtórzyć”. Zawsze gdy nadchodzi kolejna runda negocjacji klimatycznych, przypomina mi się ten dowcip. Nie tylko dlatego, że jego puenta jest równie zabawna, co efekty kolejnych konferencji klimatycznych ONZ-u – pisze na portalu Dziennik Opinii Jakub Bożek.

– Zmianę klimatu traktujemy na ogół jako problem ekologiczny. W prasie teksty o niej umieszczane są w działach z nauką albo środowiskiem (o ile te jeszcze istnieją), w telewizji programy o niej ilustrowane są zdjęciami topniejących lodowców. Ta sama szufladka obowiązuje w polityce. Zmiana klimatu to temat dla ministrów środowiska i ich podwładnych. A oni takie problemy rozwiązują przede wszystkim za pomocą międzynarodowych traktatów, dokumentów które w zamierzeniu mają uspójnić ze sobą interesy jak największej liczby stron – zauważa autor.

W ocenie Bożka, prowadzona od 20 lat międzynarodowa polityka klimatyczna zawiodła, co widać chociażby po stanie negocjacji klimatycznych.

– Obecnie Protokół z Kioto jest respektowany właściwie tylko przez Unię Europejską (opowiada ona za 15 procent emisji). Inne kraje działają zaś w ramach porozumienia z Cancun, czyli ubranego w prawne ramy porozumienia z Kopenhagi. Ten dokument zakłada, że wszyscy sygnatariusze dobrowolnie deklarują, o ile ograniczą emisje. To o wiele luźniejszy system niż ten opracowany w Kioto. Jego największą zaletą jest to, że przystąpili do niego najwięksi światowi emitenci, w tym oporne Stany Zjednoczone i Chiny, to duży krok naprzód. Z drugiej strony, zobowiązania podjęte przez strony nie są zbyt ambitne i nie wykraczają poza te rozwiązania polityczne, które i tak weszłyby życie w każdym z krajów – zwraca uwagę Jakub Bożek.

Źródło: Dziennik Opinii

Szewczak: Prywatyzacja PKP Cargo to gigantyczny skandal

0

Mianem „gigantycznego skandalu prywatyzacyjnego” główny ekonomista SKOK Janusz Szewczak określił podczas dzisiejszej konferencji prasowej plany prywatyzacji PKP Cargo. Prywatyzację krytykuje Prawo i Sprawiedliwość, natomiast zdaniem większości ekspertów to działanie konieczne dla zapewnienia spółce stabilnej przyszłości.

Jest to ewidentny przekręt i można powiedzieć kompletny bezsens ekonomiczny. Polskie koleje mają długi, około cztery mld zł i jedynym sposobem jaki wymyślili w tej chwili szefowie PKP i rząd, to jest pokrycie długów poprzez wyprzedaż majątku – ocenił Szewczak.

Ekonomista podkreślił, że PKP Cargo to jedyna firma z grupy PKP, która przynosi zyski – ok. 4,5 mld zł przychodów rocznie, a prawie 200 mln zł czystego zysku.

 Jest to kompletny absurd, wyprzedać majątek narodowy, za niewielką kwotę, tylko po to, by pokryć długi. Trochę to przypomina skandaliczną prywatyzację Polskich Hut Stali, które były dokonane za prezydentury prezydenta Kwaśniewskiego, kiedy sprzedaliśmy polskie huty stali wraz z wszystkimi możliwymi nieruchomościami, w dużych miastach, centrach Katowic, Częstochowy, Warszawy za sześć milionów złotych. Te pieniądze poszły na długi na rzecz hinduskiego właściciela Mittalapowiedział Janusz Szewczak.

Bitner: Premier wybrał zadanie, które może zostać najszybciej rozpoczęte

0

KOMENTARZ

Michał Bitner

Radny m.st. Warszawy (PO), Przewodniczący Komisji Infrastruktury i Inwestycji

Czy decyzję premiera Donalda Tuska o dokończeniu południowej odcinka obwodnicy Warszawy można rozpatrywać w politycznym kontekście zbliżającego się referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz? O to należy oczywiście pytać jego samego lub rzecznika rządu. Natomiast, patrząc z punktu widzenia „zbijania kapitału politycznego”, decyzja o budowie kolejnego odcinka obwodnicy Warszawy nie jest wielką sensacją.

Spójrzmy na to w ten sposób – w ciągu ostatnich kilku lat udało się wybudować część obwodnicy i drogę wylotową na zachód (A2). W budowie jest droga na Wrocław, Katowice i Białystok (dwa fragmenty S8). Do zrobienia pozostała reszta obwodnicy i „wylotówki” na Kraków (S7), Lublin (S17), Siedlce (A2) i Gdańsk (S7). Wybudowanie tych dróg zajmie co najmniej kilkanaście lat, o ile zapewnione będzie ich finansowanie. Przy czym budowa wszystkich tych dróg ma bardzo istotne znaczenie dla mieszkańców Warszawy i okolic – korki przecież są właściwie na wszystkich wyjazdach z Warszawy.

Premier nie zwiększył dofinansowania tych inwestycji, nie obiecał „gruszek na wierzbie”, poinformował tylko o zmianie kolejności realizacji inwestycji. Spośród kilku równie ważnych zadań, zostało wybrane to, które może zostać najszybciej rozpoczęte. Dla mieszkańców Ursynowa to dobra wiadomość, ale pewnie jeszcze lepszą byłaby wiadomość o budowie S7, która odciążyłaby zakorkowaną Puławską. A z kolei mieszkańcy Bielan woleliby usłyszeć o budowie autostrady na Gdańsk.

Dlatego każdy wybór kolejnej inwestycji mógłby zostać odebrany jako motywowany politycznie. Warto też zauważyć, że okres rządów premiera Tuska to czas, kiedy Warszawa wreszcie zyskała swoje pierwsze połączenie autostradowe ze światem i pierwsze fragmenty obwodnicy. Kolejne drogi są budowane. W tej sytuacji zapowiedzi kolejnych inwestycji są po prostu kontynuacją dobrej passy dla stolicy. Opozycja oczywiście ma pełne prawo do krytyki, ale wolałbym, żeby zamiast potępiać rozwój inwestycyjny Warszawy, pochwaliła się, ile sama dla naszego miasta zrobiła.

Przybył: Infrastruktura systemu viaTOLL to dobra baza dla KSZR

0

KOMENTARZ

Krzysztof Przybył

Prezes Fundacji „Teraz Polska”

Pamiętają Państwo film Goodbye Lenin? Ten, w którym zasłużona enerdowska działaczka partyjna budzi się ze śpiączki w nowej, kapitalistycznej rzeczywistości, a najbliższa rodzina robi wszystko, by nie dowiedziała się szokującej prawdy o zmianach, które w międzyczasie zaszły? Coś podobnego dzieje się chyba w Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. Otóż, jak podały media, ta instytucja postanowiła ogłosić przetarg na akcję promującą fotoradary. Obywatele mają uwierzyć, że fotoradary stawiane są wyłącznie po to, by dbać o bezpieczeństwo na drogach. Tym samym zapewnienia polityków i urzędników, że to cudowna maszynka do łatania budżetowej dziury, mają odejść w zapomnienie. Zupełnie, jak w czasach jedynie słusznej linii: wystarczy zmienić narrację i wszystko będzie w porządku.

Pomysły urzędników szokują już chyba wyłącznie naiwnych idealistów. Trudno jednak nie zadać podstawowego pytania: dlaczego kilka milionów złotych z naszych podatków wydane ma być na kampanię, której efekt – z bardzo dużym prawdopodobieństwem – będzie zerowy? I czy w ogóle taka kampania jest potrzebna? Jeżeli nawet założyć, że godny Witkacego pomysł zmuszenia kierowców, aby pokochali fotoradary, okaże się skuteczny, to co się zmieni z punktu widzenia Inspekcji i budżetu państwa? Czy kierowcy zaczną bardziej skwapliwie płacić mandaty?
Dlatego warto uważnie patrzeć na to, jak będzie realizowane ważne i bardzo potrzebne (w odróżnieniu od absurdalnej kampanii) przedsięwzięcie, jakim jest budowa Krajowego Systemu Zarządzania Ruchem. Bez KSZR nowoczesne zarządzanie infrastrukturą drogową i dobre planowanie inwestycji nadal będzie wielką prowizorką.
Zanim nastąpi etap finalny, czyli ocena ofert pod względem merytorycznym i finansowym, drogowi urzędnicy muszą jasno określić czego dokładnie chcą. A mając na względzie chronicznie chory budżet państwa, powinni z góry wykluczyć wszelkie rozwiązania generujące niepotrzebne koszty. Można pomyśleć na przykład – co sugeruje wielu ekspertów – by do budowy KSZR wykorzystać już istniejącą infrastrukturę systemu viaTOLL. Dlaczego budowane za pieniądze państwa bramownice nie miałyby posłużyć innym dodatkowym celom, niż wyłącznie ściąganiu e-myta? To tylko przykład, nad którym jednak warto się poważnie pochylić.
Miejmy w każdym razie nadzieję, że GDDKiA przed ogłoszeniem przetargu na budowę Krajowego Systemu Zarządzania Ruchem, nie rozpisze wcześniej przetargu na promocję samej idei funkcjonowania systemu. Chociaż jak widać, wszystko jest możliwe.

Źródło: NaTemat.pl

Żmijewski: Mało jest inicjatyw, wspierających energooszczędne budownictwo

– Najłatwiej i najwięcej możemy zaoszczędzić ciepła, używanego do ogrzewania mieszkań – wskazuje prof. Krzysztof Żmijewski, sekretarz generalny Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej, w wywiadzie poświęconym efektywności energetycznej w dodatku do poniedziałkowego „Pulsu Biznesu”. W ocenie profesora, niewiele jest jednak inicjatyw, które wspierają budownictwo energooszczędne czy pasywne.

– Drugim miejscem, gdzie łatwo zauważyć efekty, jest oświetlenie uliczne. Oczywiście, skala oszczędności jest znacznie mniejsza, ale uzyskujemy wyższą efektywność oświetlenia ulic, zużywając mniej energii, dającej dobre światło – mówi Żmijewski.

Żmijewski powołuje się na przykład Włoch, gdzie 75 procent oszczędności energetycznych uzyskuje się z oszczędności rozproszonych.

– Ale żeby to działało, trzeba wprowadzić dwa rozwiązania, których brakuje w naszym systemie. Po pierwsze, drobne inwestycje czy nawet zakupy powinny funkcjonować w trybie tzw. oszczędności zryczałtowanych – wyjaśnia profesor.

Olszewski: Polskie prawo blokuje rozwój CCS w Polsce

KOMENTARZ

Michał Olszewski

ClientEarth

Na trzy miesiące przed interpelacją posłów do europarlamentu, ClientEarth wysłało do komisji skargę na brak wdrożenia dyrektywy CCS, mimo że termin jej transpozycji minął niemal dwa lata wcześniej. W naszej opinii to opóźnienie miało istotne konsekwencje: Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że inwestor postąpił zgodnie z prawem, rezygnując z ekspertyzy CCS readiness, pokazującej możliwości zastosowania technologii do wychwytywania dwutlenku węgla. Jednak powodem, dla którego inwestor nie był zobowiązany do wykonania dokumentacji, jest fakt, że polski rząd nie wdrożył dyrektywy CCS (Carbon Capture and Storage), chociaż termin jej transpozycji minął niemal dwa lata temu.

W opinii ClientEarth brak wdrożenia dyrektywy CCS w polskim prawie powoduje, że inwestycja nie może być uznana za legalną. Odpowiedź komisarz Connie Hedegaard, która stwierdziła, że unijne dyrektywy muszą być transponowane w przewidzianym terminie, a państwo członkowskie wraz jego organami nie jest zwolnione z obowiązku stosowania dyrektyw w przypadku, gdy nie dotrzymały obowiązku ich transpozycji, zdaje się potwierdzać tę opinię.

Niestety, przyjęte przez parlament zmiany w prawie geologicznym i górniczym, które w założeniu rządu miały doprowadzić do implementacji dyrektywy CCS, są prawdopodobnie niewystarczające. Kształt polskiej ustawy uniemożliwia w gruncie rzeczy rozwój tej technologii w Polsce.