94 procent – tyle obecnie wynosi udział węgla brunatnego i kamiennego w strukturze wytwarzania energii elektrycznej w Polskiej Grupie Energetycznej, największej spółce produkującej energię w naszym kraju. Proporcje te w ciągu najbliższych 10 lat ulegną jednak zmianie. Powód? PGE szykuje podwaliny pod zielony zwrot. Spółka wybierze z pośród 13 międzynarodowych podmiotów partnera do rozwoju morskiej energetyki wiatrowej. Zapowiada się bitwa na polskim Bałtyku, w której nic nie jest jeszcze przesądzone – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl.
Opole i Turów zamkną węglowy etap PGE
Według danych z 2017 roku, energia elektryczna jest produkowana przez PGE w oparciu o węgiel brunatny w 77 procentach, o kamienny w 22,5 procentach, natomiast o gaz ziemny, odnawialne źródła energii, w tym biomasę, energetykę wiatrową i wodną w 3 procentach. Moc zainstalowana to 16,3 przede wszystkim w dużej energetyce węglowej, jak elektrownie Bełchatów, Turów, Opole czy Rybnik oraz w elektrociepłowniach.
Energia z węgla w nadchodzących latach z tytułu rosnących cen do uprawnień emisji CO2, cen węgla, kosztów technologicznych związanych z dostosowaniem do nowych wymogów środowiskowych, emisyjnych, będzie coraz droższa. PGE, jako największy podmiot produkujący energię w Polsce, musi jednak wciąż opierać się na węglu. Zwrot w ponad 90 procentach w stronę Odnawialnych Źródeł Energii (OZE) i gazu ziemnego byłby nie do udźwignięcia finansowo. Można założyć, że ostatnią elektrownią węglową w parku wytwórczym tej spółki będą bloki 5 i 6 w Elektrowni Opole, które zostaną oddane do użytku w tym roku. Wygrały one już 15-letnie aukcje rynku mocy na dostawy energii, a więc mają zapewnione wsparcie co najmniej do 2035 roku. Ostatnią elektrownią na węgiel brunatny ma być zaś nowy blok w Elektrowni Turów, który także wygrał aukcje na rynku mocy. To jednak ostatnie bloki, które będą pracować przez najbliższe ok. 20 lat.
Ścieżki do wyboru
PGE ma do wyboru trzy ścieżki: węglową, atomową i wiatrową. Po 2030 roku ma zakończyć się wydobycie węgla kamiennego w Polsce centralnej. Otwarte pozostaje pytanie czy rzeczywiście tak, jak zapowiedziało ministerstwo energii na ostatniej konferencji prasowej poświęconej energetyce jądrowej, znajdzie się w tamtejszym regionie potencjalna lokalizacja budowy drugiej elektrowni atomowej w Polsce. W grze wciąż pozostaje tzw. „nowoczesna energetyka węglowa”, jako jedna z trzech opcji strategicznych PGE. Wydaje się jednak, ona najmniej prawdopodobna, a tym samym losy nowej odkrywki w Złoczewie, wydają się być przesądzone. Nie wiadomo co stanie się z atomem branym pod uwagę przez spółkę. Mimo, że spółka odpowiedzialna za realizacje projektu atomowego, PGE EJ 1 należy do grupy PGE, to wciąż nie wiemy, kto i w jakim wariancie zbuduje elektrownię. Ze względu na to, że istnieje dużo niewiadomych, jeśli chodzi o politykę klimatyczną i finansowanie projektów węglowych i jądrowych, PGE jest najbliżej wariantu niskoemisyjnego swej strategii, a więc budowy morskich farm wiatrowych, wspartych źródłami regulacyjnymi. W przypadku wiatru jest to gaz.
Pokazują to liczby. Tylko Elektrownia Bełchatów dysponuje mocą zainstalowaną 5289 MW, jednak mimo modernizacji w ramach dostosowań do standardów emisyjności BAT i BREF w przeciągu 10 lat, kolejne bloki będą przeznaczane do wyłączenia, ze względu na brak możliwości dostosowaniach ich do nowych standardów emisyjności, które mają wejść w nadchodzących latach. Pojawi się więc dylemat, gdzie szukać energii. PGE jeszcze nie mówi tego otwarcie, ale wszystko na to wskazuje, że odpowiedzią na starzejące się moce wytwórcze oparte na węglu będą morskie farmy wiatrowe. Pierwsza farma wiatrowa firmy na morzu o mocy ponad 1 GW ma zacząć wprowadzać energię do systemu już w 2026 roku. PGE rozpoczęła poszukiwania strategicznego partnera do przygotowania, budowy i eksploatacji farm wiatrowych na Bałtyku.
Jak podaje Polska Grupa Energetyczna, trzynaście największych światowych firm rozwijających morską energetykę wiatrową chce budować z Polską Grupą Energetyczną farmy wiatrowe w polskiej części Bałtyku. Chętni to, m.in. EDPR, Eneco, E.ON, Oersted, ScottishPower Renewables. Wybór partnera w projektach morskiej energetyki wiatrowej (ma nastąpić do końca 2019 roku. Docelowo PGE zamierza sprzedać wybranemu przez siebie partnerowi strategicznemu po 50 proc. udziałów w dwóch spółkach celowych odpowiedzialnych za projekty morskich farm wiatrowych, a następnie wspólnie z partnerem realizować je w formule joint venture.
Na początek PGE zakłada budowę morskich farm wiatrowych o maksymalnej mocy zainstalowanej w wysokości 2545 MW. Z tego 1500 MW mocy będzie pochodzić z obszaru, na którym posiada koncesję spółka Elektrownia Wiatrowa Baltica-2, a 1045 MW z obszaru Elektrowni Wiatrowej Baltica-3. W obecnej fazie projektu pozyskiwane są niezbędne zgody środowiskowe, prowadzone są badania wietrzności, jak również analizy na temat wyprowadzenia mocy oraz inne działania techniczne. Trwają również przygotowania do wstępnych badań geologicznych.PGE już posiada umowę o zasadach przyłączenia do sieci. Dla porównania warto przypomnieć, że Grupa Kapitałowa PGE już teraz chwali się, że jest największym producentem „zielonej” energii Polsce. Posiada 14 farm wiatrowych na lądzie, 29 elektrowni wodnych, cztery elektrownie szczytowo-pompowe oraz jedną farmę fotowoltaiczną na górze Żar. Łączna moc zainstalowana wszystkich obiektów wynosi 2188,9 MW. Tylko same morskie farmy wiatrowe mogą podwoić zielone moce wytwórcze PGE.
Rywalizacja o offshore
Morze Bałtyckie to nowy obszar ekspansji firm zajmujących się budową i obsługą morskich farm wiatrowych. Polska, ze względu na długą linię brzegową, może być naturalnym beneficjentem tej technologii. O potencjale tego akwenu świadczy wzmożona aktywność firm skandynawskich w Polsce. Mowa tu już nie tylko o norweskich Equnorze, który ma już umowę partnerską z Polenergią. Do gry wkraczają także Duńczycy. W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl, Anders Holst Nymark z duńskiej firmy Ørsted Anders Holst Nymark powiedział, że nie ma wątpliwości, że ten akwen ma ogromny potencjał dla morskiej energetyki wiatrowej. – To właśnie Morze Bałtyckie ma potencjał ekonomiczny, który jest trzykrotnie większy od dzisiejszego zużycia energii przez Polskę. Istnieje wiele powodów, dla których Polska powinna w nią inwestować. Widzimy, że rząd wysyła sygnał i chce zmierzać w tym kierunku – powiedział Duńczyk jeszcze w grudniu podczas COP 24.
Jak zawsze, przy okazji tego typu inwestycji potrzebny jest jednak parasol ochronny polityków. I takie zabiegi już się rozpoczęły ze strony duńskiej, czego przykładem jest podpisane podczas grudniowego COP 24 w Katowicach, przez ministrów energii Polski, Krzysztofa Tchórzewskiego oraz Danii, Larsa Christiana Lileholt memorandum o dialogu w sektorze energii, klimatu i efektywności energetycznej. Można domniemywać, że mogło dotyczyć także współpracy w sektorze odnawialnych źródeł energii.
Kolejna umowa o Baltic Pipe podpisana. „To już nie projekt, a inwestycja”
Takie staranie rozpoczęli także Szkoci. Kilka dni temu van McKee, szkocki minister handlu, inwestycji i innowacji, spotkał się z polskim ministrem energii, Krzysztofem Tchórzewskim. Podczas spotkania omawiane były możliwości dwustronnej współpracy w sektorze OZE. – Ta wizyta daje mi również okazję do bezpośrednich rozmów z potencjalnymi partnerami oraz umożliwia szkockiemu rządowi i naszym instytucjom lepsze zrozumienie jak działa polski rynek – powiedział wówczas McKee.
Takie zabiegi pokazują, że ruszyła gra o udział w rozwoju morskich farm wiatrowych w Polsce
Szkoci mogą być kolejnym partnerem Polski przy rozwoju morskich farm wiatrowych
Morskie farmy wiatrowe i słońce?
Do 2040 moc zainstalowana morskich farm wiatrowych w Polsce ma wynieść ok. 10 GW. PGE jako jeden z pionierów tej technologii w kraju, będzie naturalnie predestynowana do sięgnięcia po kolejne moce wytwórcze na Bałtyku. Dochodzą do tego także plany zapewnienia 20 GW zapisane w strategii energetycznej do 2040 roku, pochodzące z fotowoltaiki, które mają stabilizować szczytowe zapotrzebowanie na energię latem. Jako największy producent energii w Polsce, także i tu PGE będzie aktywne.
Spółka chce budować farmy wiatrowe, a także by 25 procent jej energii z OZE pochodziło właśnie z wiatru. Obecnie jest to 11 procent. – Cel ten chcemy osiągnąć przez program offshore i zainstalowanie farm wiatrowych na Bałtyku – mówił wiceprezes ds. innowacji w Polskiej Grupie Energetycznej Paweł Śliwa podczas ubiegłorocznego IV Kongresu Energetycznego we Wrocławiu.
PGE idzie w offshore. Chce odpowiadać za 25 procent OZE w Polsce do 2030 roku
Wiatr na lądzie jest wciąż potrzebny
Aby udało się zrealizować te cele, potrzebne są wciąż lądowe farmy wiatrowe. PGE startowało w ubiegłym roku w aukcjach na nowe moce z OZE. W efekcie w województwie zachodniopomorskim powstaną trzy farmy wiatrowe o łącznej mocy zainstalowanej 97,17 MW. Zbuduje je spółka PGE Energia Odnawialna, która w grupie PGE odpowiedzialna jest za rozwój odnawialnych źródeł energii. Projekt pozwoli zwiększyć łączną moc zainstalowaną farm wiatrowych PGE o 18 procent do blisko 650 MW i umocni koncern na pozycji największego producenta „zielonej” energii w Polsce.
W ramach inwestycji o nazwie Klaster do połowy 2020 roku powstaną trzy farmy wiatrowe: Starza, Rybice i Karnice II wraz z infrastrukturą towarzyszącą i wyprowadzeniem mocy. Instalacje staną w północno-zachodniej części województwa zachodniopomorskiego, na obszarze powiatów Kamień Pomorski i Gryfice, w odległości od 3 do 13 km od linii brzegowej Morza Bałtyckiego. W sumie wybudowane zostaną 33 wiatraki o mocy 2 MW i 10 wiatraków o mocy 2,2 MW. W tym roku mają być także przeprowadzone kolejne aukcje OZE, co w perspektywie taniejącej energii z wiatru i rosnących cen uprawnień do emisji, jest kolejną okazją dla PGE do zwycięstwa i nowych inwestycji.
Poza OZE, PGE podąża w stronę źródeł regulacyjnych, jak gaz, i to na Pomorzu, w sąsiedztwie mających powstać morskich farm wiatrowych. W 2017 roku Komitet Inwestycyjny Grupy PGE wydał rekomendację w zakresie paliwa i technologii dla nowego bloku energetycznego w Elektrowni Dolna Odra. Grupa PGE zamierza wykorzystać tam gaz. Wstępne wyniki studium wykonalności pozwalają rozważać realizację projektu budowy dwóch bloków gazowych o mocy 500 MW każdy. Szacowane koszty budowy bloku gazowego o mocy ok. 500 MW, oparte o rynkowe ceny realizowanych obecnie projektów, mieszczą się w przedziale 2-3 mln zł za MW. Możliwe jednak, że bloki będą o mocy wyższej niż pierwotnie planowano. Maciej Szczepaniuk, rzecznik PGE podaje na Twitterze, że bloki gazowe w Dolnej Odrze planowane przez Polską Grupę Energetyczną będą miały jednak łącznie moc do 1400 MW. Do czerwca grupa zamierza ogłosić przetarg na wykonawcę.
Wciąż jednak pozostaje otwarte pytanie o to, jak pogodzić w PGE inwestycje w morskie farmy wiatrowe, o szacowanych kosztach ok. 12-14 mld zł na 1 GW z realizacją projektu jądrowego. Póki nie poznamy modelu finansowania atomu pozostanie on tajemnicą zamkniętą w gabinetach na ulicy Mysiej, gdzie mieści się siedziba PGE, oraz Kruczej, przy której stoi siedziba ministerstwa energii.