RAPORT: Zwrot energetyczny trwa

10 marca 2018, 07:30 Alert

Polityka energetyczno-klimatyczna Unii Europejskiej i zobowiązania przyjęte przez Polskę, determinują zmiany energetyki. W procesie zmniejszania zależności sektora od węgla mogą pomóc odnawialne źródła energii, w tym morskie farmy wiatrowe, i gaz. Z tej możliwości chce skorzystać PGE. Czy w ślad za nią pójdą inne spółki?

Na początku tygodnia PGE zapowiedziała realizację projektu budowy 1000 MW mocy wiatrowych na morzu. W trakcie środowej konferencji z dziennikarzami prezes spółki Henryk Baranowski poinformował, że PGE będzie samodzielnie realizowała wspomniany projekt. Zaznaczył jednak, że nie zamyka to drogi do nawiązania współpracy z innymi podmiotami. Pytany przez dziennikarzy o to, czy 1000 MW wyczerpuje dążenia spółki, odpowiedział: ,,na pewno nie”.

¬ Apetyty mamy zdecydowanie większe. Życie pokaże, jakie możliwości realizacyjne będziemy w stanie wykonać. Jest to dość trudny i nowatorski projekt na rynku polskim. Wszystko przed nami – powiedział prezes Baranowski. ¬ Teoretycznie, rozwój technologiczny jest duży,  zwiększają się moce wiatraków i spadają ceny. Nasz zamiar, to ok. 2500 MW do 2030 roku – dodał zaznaczając, że na tej drodze jest dużo znaków zapytania.

Morze Bałtyckie ma potencjał

Z szacunków Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej wynika, że do 2035 roku potencjał morskiej energetyki na Bałtyku ma wynieść 8 GW. Taka moc może zastąpić te siłownie, które m.in. ze względu na swój wiek wkrótce znikną z polskiego systemu, wobec czego niezbędne będzie wybudowanie ok. 6,5 GW nowych mocy w 2030 roku i 15,8 GW do 2035 roku. Za realizacją projektów morskich farm wiatrowych przemawia m.in. długość ich realizacji. Jak wyliczał w trakcie Bałtyckiego Forum Przemysłu Energetyki Morskiej prezes Fundacji Maciej Stryjecki, offshore potrzebuje 2-3 lat na budowę, wobec odpowiednio 4-5 lat dla elektrowni węglowych oraz co najmniej 10 lat dla elektrowni jądrowej.

Za realizacją morskich farm wiatrowych mogą przemawiać także korzyści ekonomiczne. Pod koniec listopada ubiegłego roku, podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Energetyki Wiatrowej, poseł Zbigniew Gryglas mówił, że energetyka morska może stać się polską specjalnością, która przyniesie budżetowi 60 mld złotych. Ponadto może napędzić nowe miejsca pracy i rozwinąć potencjał polskich przedsiębiorstw. W podobnym tonie wypowiedział się ostatnio Klaus-Dieter Borchardt, dyrektor ds. Wewnętrznego Rynku Energii w Dyrekcji Generalnej ds. Energii w Komisji Europejskiej. Jego zdaniem nie można wyobrazić sobie zobowiązań polityki klimatycznej bez energetyki wiatrowej. – Zarówno morskiej jak i lądowej. Będzie ona odgrywała bardzo istotną rolę. Morze Bałtyckie ma olbrzymi potencjał, który trzeba wykorzystać. Polska też powinna to zrobić – powiedział.

W tym kontekście warto odnotować, że na początku marca norweski Statoil został partnerem Polenergii przy realizacji projektu morskich farm wiatrowych. Ponadto zainteresowanie bałtyckim offshorem, oprócz PGE, wyrażają także podmioty z Niemiec i Danii, o czym szerzej na łamach BiznesAlert.pl pisał Bartłomiej Sawicki. Warto również przypomnieć, że wcześniej pojawiła się koncepcja, aby to PGE przejęła projekty od Polenergii należącej do Jana Kulczyka, którą analizował  redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik. Co ciekawe, zapytany podczas ostatniej konferencji prasowej prezes nie wykluczył ewentualnych przejęć innych projektów wiatrowych zaznaczając, że muszą być one korzystne dla spółki. ¬ Jeżeli będzie to korzystne ekonomicznie dla firmy, to możemy je rozważyć i chętnie takie projekty analizujemy. Niestety, większość z nich po dokładniejszej analizie nie jest tak interesująca, jak mogłoby się wydawać na początku procesu – mówił.

Problem: finansowanie i regulacje

Problemem w realizacji projektów wiatrowych pozostają jednak finansowanie i regulacje. Według szacunków PGE, koszt realizacji projektu 1000 MW zainstalowanych w offshorze, to koszt ok 12-14 mld złotych. Jedną trzecią tej kwoty stanowią koszty przyłączenia. Nie wiadomo jednak, czy koszty przyłączenia byłyby w gestii inwestora, czy Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Niewykluczone, że, ze względu na rozwój technologii, w przyszłości te kwoty będą niższe, ale wydaje się, iż realizacja przedsięwzięć w energetyce odnawialej bez systemu wsparcia jest niemożliwa. Choć warto podkreślić, że w ostatnim czasie koszty pozyskania energii z offshore na świecie spadły o kilkadziesiąt procent.

Za rozwojem morskiej energetyki wiatrowej opowiada się polski rząd. Zdaniem wiceministra gospodarki i żeglugi śródlądowej Grzegorza Witkowskiego sektor ten będzie jednym z kół zamachowych odbudowy polskiej gospodarki morskiej w oparciu solidne, uczciwe podstawy i umocnienia jej pozycji na wiele lat.

Istotnym elementem, który ogranicza rozwój energetyki wiatrowej w Polsce są regulacje. W przypadku lądowych farm wiatrowych na przeszkodzie stoi ustawa odległościowa, która nie dopuszcza możliwości stawiania ich w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości turbiny od zabudowań. Inaczej może być w przypadku morskich wiatraków.

Na początku tygodnia Minister Energii Krzysztof Tchórzewski zapowiedział ułatwienia dla farm wiatrowych, a już po wtorkowym posiedzeniu rządu, w przyjętym projekcie nowelizacji ustawy o OZE znalazł się zapis umożliwiający udział w aukcjach projektów morskich farm wiatrowych, które nie mają jeszcze pozwolenia na budowę. https://biznesalert.pl/poprawka-ustawa-oze-farmy-wiatrowe/

Zwrot energetyczny

Te regulacje mają na celu odblokowanie uśpionego potencjału morskiej energetyki wiatrowej, który mógłby się wpisać w koncepcję zwrotu w polskiej energetyce. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku, podczas Forum Krynicy, zwrot ten zapowiedział wspomniany wcześniej Minister Energii. Poinformował, że ostatnią inwestycją węglową w Polsce będzie rozbudowa Elektrowni Ostrołęka, co przed wystąpieniem ministra przewidywał redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik. W ten nurt chce wpisać się również PGE.

Oprócz zaangażowania w morską energetykę wiatrową, spółka chce postawić także na gaz, który będzie stanowił uzupełnienie scenariusza niskoemisyjnego, który chce realizować koncern. W trakcie ostatniej konferencji prasowej prezes Baranowski poinformował, że spółka analizuje budowę trzech bloków gazowych. – One powstaną. Nie mam w tym momencie wątpliwości, chyba, że zdarzy się coś w otoczeniu makroekonomicznym, co spowoduje, że nie powstaną. W tym momencie raczej nie przewidujemy, żeby były jakieś przesłanki mówiące o tym, że nie powstaną. To, nad czym teraz pracujemy i co chcemy osiągnąć, to jeszcze bardziej zdywersyfikowany miks grupy PGE – podkreślał prezes PGE.

Warto jednak zaznaczyć, że spółka chce wyjść naprzeciw wymogom polityki klimatycznej, ale nie zamierza wzorem podmiotów francuskich czy niemieckich oddzielać działalności węglowej od tej z zakresu OZE czy gazu. Obecnie skupia się na inwestowaniu w już istniejącą spółkę PGE Energia Cieplna i tzw. „zielone ciepło”, czyli wytwarzanie ciepła np. z systemów solarnych, zintegrowanych z pompami ciepła.

Zwrot w kierunku gazu ułatwia również polityka dywersyfikacji źródeł jego dostaw do Polski. Teoretycznie dzięki realizowanym przez Polskę projektom infrastrukturalnym, tzn. rozbudowie terminalu LNG w Świnoujściu oraz budowie gazociągu Baltic Pipe, nasz kraj będzie miał możliwość pozyskania do 17,5 mld m sześc. surowca z alternatywnych źródeł. Pozyskane w ten sposób paliwo mogłoby być wykorzystane do napędzania naszej energetyki. Bloki gazowe pomogłyby zastąpić wysłużone bloki węglowe i jednocześnie częściowo zboczyć z kolizyjnego kursu z Komisją Europejską w sprawie polityki klimatycznej. Poza tym bloki gazowe powstają w Stalowej Woli (Tauron i PGNiG) oraz na warszawskim Żeraniu (PGNiG). Nie wiadomo jednak, czy za PGE pójda inni gracze rynku elektroenergetycznego.