Polska powinna już teraz zwiększyć ambicje krajowej polityki redukcji emisji i poprawy efektywności energetycznej w sektorach non-ETS, z założeniem, że i tak będziemy musieli ponosić koszty opłat za emisje CO2 również w budynkach i transporcie, niezależnie od losów planów powołania tzw. mini-ETS – powiedział Aleksander Śniegocki, kierownik programu Energia, Klimat i Środowisko w think tanku WiseEuropa, który przedstawił BiznesAlert.pl kluczowe wnioski z raportu „Zapomniany fundament – Budynki i efektywność energetyczna w nowej architekturze opłat za emisje w UE”.
Zapominane sektory będą teraz na świeczniku transformacji
Emisje gazów cieplarnianych nieobjęte systemem handlu emisjami EU ETS, w tym z sektora budynków), już dziś nie są „darmowe”. – Obejmuje je mechanizm zbliżony do rozwiązania znanego z Protokołu z Kioto – handel emisjami odbywa się nie między poszczególnymi firmami, lecz między rządami zobowiązanymi do realizacji wiążących krajowych celów redukcyjnych – czytamy w najnowszym raporcie WiseEuropa. Zdaniem ekspertów, dzięki splotowi czynników regulacyjnych i rynkowych w ubiegłej dekadzie Polska nie miała systemowego problemu z osiągnięciem krajowych celów redukcji emisji z sektorów nieobjętych systemem EU ETS, nie musiała więc mierzyć się z koniecznością ponoszenia kosztów zbyt powolnych działań w tym zakresie. – W latach 2021-2030 ta sytuacja ulegnie zmianie. Wraz z wprowadzeniem znacznie ambitniejszego celu redukcyjnego istotnie wzrośnie presja na szybką i głęboką redukcję emisji w całej gospodarce, w tym w sektorze budynków – czytamy w analizie. Niezależnie od tego, czy Unia Europejska zdecyduje o poszerzeniu EU ETS na nowe sektory, czy też pozostanie przy obecnych ramach regulacyjnych, emisje gazów cieplarnianych z sektora budynków zaczną generować znaczne koszty bezpośrednio dla firm i obywateli (w przypadku poszerzenia systemu EU ETS) i dla budżetu państwa (w ramach obecnego systemu wiążących celów krajowych).
Zdaniem WiseEuropa, o ile rola OZE w osiąganiu redukcji emisji jest znana i podkreślana, o tyle rola efektywności energetycznej jest często pomijana. – Jednak bliższe spojrzenie na obecne ramy prawne redukcji emisji w UE oraz możliwą ich ewolucję wskazuje, że efektywność energetyczna – bardzo ważna w sektorach dotychczas nieobjętych EU ETS – powinna być traktowana równie priorytetowo jak rozwój OZE, szczególnie w odniesieniu do sektora budynków – czytamy w raporcie.
Krajowa polityka wspierania efektywności energetycznej powinna uwzględniać całkowite koszty emisji we wszystkich sektorach oraz ich prawdopodobny przyszły wzrost wraz z dochodzeniem do neutralności klimatycznej. – Ocena kosztów i korzyści zarówno narzędzi wsparcia, jak i standardów efektywności energetycznej narzucanych przez państwo, nie może opierać się jedynie na aktualnych cenach nośników energii oraz pomijać obecny i przyszły koszt emisji ze spalania paliw kopalnych – czytamy. Zdaniem autorów raportu, uwzględnienie tych czynników powinno prowadzić do ustalenia wyższych standardów efektywności energetycznej dla budynków nowych i poddawanych przebudowie oraz premiowania inwestycji w głęboką termomodernizację budynków. Wskazują oni też, że Polska powinna działać wyprzedzająco, wprowadzając rozwiązania łagodzące przyszły wzrost kosztów wykorzystania paliw kopalnych, np. zakaz ich stosowania w nowych i modernizowanych budynkach, czy stopniowe wdrożenie krajowego opodatkowania emisji z sektorów nieobjętych systemem EU ETS.
Polska może na tym zarobić, ale musi przyspieszyć transformację
W ostatnich latach opłaty za emisje skoncentrowały się głównie w przemyśle i energetyce, które są objęte systemem EU ETS. Emisje z innych dziedzin, jak budownictwo i transport, jak dotychczas nie były objęte tożsamym rozwiązaniem. – Tymczasem zbyt wolne ograniczanie emisji w tych sektorach także niesie ze sobą ryzyko wzrostu kosztów dla budżetu państwa i obywateli. Unia Europejska w ostatnim czasie uzgodniła nowe, wyższe cele redukcyjne na 2030 i 2050 rok, które będą realizowane przez zestaw instrumentów wiążących poszczególne kraje członkowskie: system EU ETS oraz krajowe cele w sektorach non-ETS. Uzupełnieniem tych celów są cele niewiążące na poziome krajowym, dotyczące odnawialnych źródeł energii i efektywności. Ostatecznie jednak zaniedbanie inwestycji w OZE czy oszczędzanie energii przeniesie negatywne skutki finansowe właśnie przez instrumenty zapewniające opłaty CO2 w całej gospodarce, a nie tylko w energetyce czy przemyśle – mówi Aleksander Śniegocki, kierownik programu Energia, Klimat i Środowisko w think tanku WiseEuropa w rozmowie z BiznesAlert.pl.
Jego zdaniem, niezależnie od ostatecznego kształtu rozwiązań unijnych jest pewne, że przyniosą one szybki wzrost kosztu emisji gazów cieplarnianych pochodzących z sektora budynków i transportu – tego bowiem wymaga realizacja nowych celów klimatycznych Unii Europejskiej. – Redukcje emisji z tych sektorów staną się zatem wkrótce pilną koniecznością w celu uniknięcia obciążeń finansowych, czy to po stronie państwa, czy to końcowych odbiorców energii – uważa ekspert.
Obecnie szybko rośnie presja na redukcję emisji w sektorach non-ETS. Komisja Europejska proponuje podwyższone cele dla tych sektorów. Dla Polski ma on wzrosnąć z 7 do ponad 17 procent, przy czym całkowity potencjał redukcyjny w naszym kraju według Komisji wynosi do 2030 roku powyżej 30 procent. Zdaniem KE mniej zamożne państwa członkowskie – w tym Polska – mogą skorzystać na tak ustalanych celach, zwłaszcza, że kraje bogatsze dochodzą powoli do końca racjonalnej ekonomicznie możliwości redukcji możliwej w tej dekadzie. – Komisja oczekuje więc, że kraje biedniejsze, cechujące się niższymi kosztami redukcji emisji, będą szybciej i efektywniej ograniczać emisje w transporcie i budownictwie. Pozwoli to sprzedawać jednostki CO2 z sektorów non-ETS do krajów bogatszych, co stworzy elastyczność w osiąganiu celu klimatycznego przez całą Unię. – Problem polega na tym, że działania w tych sektorach są znacznie bardziej rozproszone niż w przemyśle i energetyce, opierają się też w dużej mierze na krajowych politykach publicznych – powiedział Śniegocki. – Politycy nie zdają sobie jeszcze w pełni sprawy ze skutków finansowych zaniedbania redukcji emisji w tych sektorach. Polska mogłaby potencjalnie zarabiać na sprzedaży jednostek emisyjnych z sektora non-ETS do krajów, gdzie możliwości szybkiej redukcji emisji z budynków i transportu powoli się kurczą. Naszym zdaniem, ceny tych jednostek – zwanych AEA, czyli Annual Emission Allocation – będą zbliżone do cen uprawnień w EU ETS, co wynika z powiązań między tymi systemami – uważa ekspert.
Dodatkowo do obecnie istniejących rozliczeń opartych na jednostkach AEA, Komisja Europejska zaproponowała też wprowadzenie tzw. mini-ETS dla transportu i budynku, który powinien ujawnić koszty emisji CO2 odbiorcom paliw i energii. Zdaniem KE powinno to dodatkowo usprawnić również handel jednostkami AEA między państwami członkowskimi, gdyż zwiększy wykorzystanie efektywnego ekonomicznie potencjału redukcji emisji w państwach mniej zamożnych. W układzie proponowanym w pakiecie Fit For 55, jeśli wdrażamy ambitne polityki redukujące emisję w budynkach i transporcie przekraczając cel non-ETS, to z jednej strony budżet zyskuje środki ze sprzedaży jednostek AEA, a z drugiej – poprawia się też bilans udziału Polski w systemie mini-ETS, a więc rząd sprzedaje więcej uprawień niż kupują je krajowe podmioty. Oba te mechanizmy zwiększają pulę środków, które możemy przeznaczyć na transformację – ocenił.
– Patrząc z perspektywy sektora budynków, w obecnych warunkach celem polityki państwa powinno być stymulowanie jak najszybszej poprawy efektywności w tym obszarze za pomocą instrumentów regulacyjnych i zachęt finansowych. – Ich kształt i dobór powinien wynikać z pełnego rachunku kosztów i zysków, uwzględniającego nie tylko obecne ceny nośników energii i koszty działań ograniczających zapotrzebowanie na energię, ale także przyszły koszt emisji – powiedział. W przypadku sektora budynków wynika stąd konieczność wprowadzenia wyższych standardów energetycznych, projektowania instrumentów wsparcia tak, by promowały głębokie termomodernizacje, a także wczesnego wprowadzenia krajowych narzędzi stymulujących szybsze tempo dekarbonizacji sektora i pozwalających uniknąć wyższych kosztów emisji w przyszłości.
Rekompensaty za mini-ETS w budownictwie i transporcie
Propozycje Komisji uwzględniają mechanizmy mające wynagradzać dodatkowy wysiłek mniej zamożnych państw członkowskich, jednak uzyskanie dodatkowych środków na transformację zależy od powodzenia polityki redukcji emisji na poziomie krajowym – Jeżeli dane państwo będzie się modernizowało szybciej niż to wynika z celu ustalonego przez KE, to będzie mogło zarabiać na sprzedaży jednostek AEA. Komisja proponuje też wprowadzenie Klimatycznego Funduszu Społecznego, który ma walczyć z ubóstwem energetycznym i wykluczeniem transportowym. W ten sposób KE chce zapewnić, że środki uzyskane z nowego sytemu mini-ETS będą wspierały sprawiedliwą społecznie transformację, a nie rozpływały się w budżecie.Dlatego też Fundusz ma mieć jasno określone cele i ramy wydatkowania środków, które mają pojawić się skokowo w drugiej połowie tej dekady. Również na poziomie krajowym możemy wprowadzić dodatkowe narzędzia osłonowe, jak np. dopłaty dla zagrożonych ubóstwem energetycznym gospodarstw domowych, czy zwiększanie środków na modernizację budynków – kończy ekspert.
Opracował Bartłomiej Sawicki
Fit For 55 Komisji Europejskiej rozszerzy system handlu emisjami na budownictwo i transport