icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

RAPORT: Wojna totalna o rynek mocy

W dniu 6 grudnia 2017 roku Sejm RP uchwalił ustawę o rynku mocy. Następnego dnia Senat wprowadził trzy poprawki do tekstu. Nie obyło się bez burzliwej debaty, która pokazuje, że każdy, nawet najbardziej strategiczny temat, może stać się obecnie ofiarą jałowego sporu.

Ustawa o rynku mocy

Jak informowała z izby niższej Teresa Wójcik z BiznesAlert.pl, Sejm przyjął ostateczny tekst ustawy o rynku mocy 8 grudnia br. Za przyjęciem pierwszej z senackich poprawek głosowało 247 posłów, przeciw było 146, wstrzymało się 7. W przypadku drugiej poprawki za głosowało 240 posłów, przeciw 152 przy 4 głosach wstrzymujących. Trzecia z zaproponowanych przez Senat poprawek przeszła większością 235 głosów. Za jej odrzuceniem było 149 posłów, a wstrzymało się 3. Obecnie ustawa trafi na biurko Prezydenta RP.

Pełne poparcie branży

Branża energetyczna sygnalizuje od początku potrzebę wprowadzenia rynku mocy. Polski Komitet Energii Elektrycznej, do którego należy polskie Big Energy – Tauron, Polska Grupa Energetyczna, Enea i Energa, ostrzegał przed negatywnymi skutkami braku tego mechanizmu wsparcia. Zgodnie z wyliczeniami ministerstwa energii, przez opłatę mocową rachunek za energię dla przeciętnego Polaka wzrośnie o 1-5 do 2 zł miesięcznie, za to pozwoli uniknąć kosztów.

W przypadku braku występowania odpowiednich sygnałów ekonomicznych, w perspektywie 2025 roku wycofanych zostanie w Polsce ok. 10 GW mocy wytwórczych, a problemy ze zbilansowaniem systemu mogą wystąpić już w 2020 roku. Ma to kosztować nawet do 10 mld zł.

Na poziomie unijnym podejmowane są także próby objęcia rynku mocy ograniczeniami sekującymi węgiel. Polakom udało się je odwlec w czasie do 2021 roku. Według PKEE rynek mocy ograniczony przez limit emisji 550 g/kWh doprowadziłby do zwiększenia kosztów ponoszonych przez odbiorców końcowych o ok. 1 mld PLN na przestrzeni lat 2017-2040 z uwagi na potrzebę budowy nowych mocy gazowych. Dodatkowo, w porównaniu do scenariusza rynku mocy bez EPS 550, w latach 2017-2040 standard emisyjności obniży poziom dobrobytu społecznego o ok. 4,2 mld PLN.

Elektrownie konwencjonalne zamiast pracować 7-8 tys. godzin w roku pracują nawet o połowę krócej, w związku z tym zarabiają znacznie mniej. Są jednak wciąż potrzebne w systemie, szczególnie do pokrycia zapotrzebowania szczytowego gdy nie wieje i  nie świeci – tłumaczy krótko Rafał Zasuń, redaktor WysokieNapiecie.pl. – przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci od 7 do 8 zł miesięcznie, mała firma- ok. 20-30 zł – wylicza.

Wojna totalna

Ustawa została przyjęta. Zanim to jednak się stało, odbyła się burzliwa debata w Sejmie RP. Posłowie partii rządzącej nie odpowiadali na tezy z dyskusji, a marszałek sejmu blokował im mikrofon. Jednym z powodów może być fakt, że krytycy ustawy o rynku mocy atakowali ją z użyciem argumentów niezwiązanych z tą materią. Opozycja postanowiła zaatakować rozwiązanie, które ma poparcie całej branży. Być może jest to spowodowane faktem dobrych wyników sondażowych partii rządzącej. Była to już ostatnia z serii bitew o rynek mocy w Sejmie. Okazuje się, że posłowie opozycji, którzy w okresie rządów poprzedniej ekipy wspierali to rozwiązanie, zmieniając miejsce w ławach sejmowych, zmienili też poglądy.

Pokazuje to, że totalna wojna między politykami obu stron, które przestają używać argumentów merytorycznych. Ich ofiarą staje się energetyka. Ustawa o rynku mocy przeszła tylko dlatego, że partia rządząca posiada większość w Sejmie. Opozycja atakuje tam, gdzie może. Powodem może być brak zainteresowania partii rządzącej jej – być może uzasadnionymi argumentami – w sprawie innych reform, także tych najbardziej kontrowersyjnych i krytykowanych przez Komisję Europejską. Okazuje się zatem, że dla polityków nie ma już rzeczy świętych i będą na potrzeby polityki partyjnej rozgrywać każdy temat, nawet strategiczny jak rynek mocy.

Zastrzeżenia prawników

Niestety to nie koniec sporów. Prawnicy wskazują, że ustawa może zawierać błędy. – Niestety, układ ustawy o rynku mocy powiela fatalny układ ustawy o OZE – mówił podczas konferencji „Zmiany w Energetyce” Igor Muszyński, partner w kancelarii Radzikowski, Szubielska i Wspólnicy. Partnerem medialnym wydarzenia był BiznesAlert.pl. – Jest to przyzwoicie napisana ustawa, ale nie jest łatwa w obsłudze. Jest zły układ redakcyjny. Jest napisana według chronologii procesu legislacyjnego, a nie prawnej hierarchii poszczególnych rozwiązań. To jest tak jakby najpierw wydać prawo jazdy, a potem powiedzieć, jak ma się jeździć – mówił prawnik.

W dniu 6 grudnia 2017 roku Sejm RP uchwalił ustawę o rynku mocy. Następnego dnia Senat wprowadził trzy poprawki do tekstu. Nie obyło się bez burzliwej debaty, która pokazuje, że każdy, nawet najbardziej strategiczny temat, może stać się obecnie ofiarą jałowego sporu.

Ustawa o rynku mocy

Jak informowała z izby niższej Teresa Wójcik z BiznesAlert.pl, Sejm przyjął ostateczny tekst ustawy o rynku mocy 8 grudnia br. Za przyjęciem pierwszej z senackich poprawek głosowało 247 posłów, przeciw było 146, wstrzymało się 7. W przypadku drugiej poprawki za głosowało 240 posłów, przeciw 152 przy 4 głosach wstrzymujących. Trzecia z zaproponowanych przez Senat poprawek przeszła większością 235 głosów. Za jej odrzuceniem było 149 posłów, a wstrzymało się 3. Obecnie ustawa trafi na biurko Prezydenta RP.

Pełne poparcie branży

Branża energetyczna sygnalizuje od początku potrzebę wprowadzenia rynku mocy. Polski Komitet Energii Elektrycznej, do którego należy polskie Big Energy – Tauron, Polska Grupa Energetyczna, Enea i Energa, ostrzegał przed negatywnymi skutkami braku tego mechanizmu wsparcia. Zgodnie z wyliczeniami ministerstwa energii, przez opłatę mocową rachunek za energię dla przeciętnego Polaka wzrośnie o 1-5 do 2 zł miesięcznie, za to pozwoli uniknąć kosztów.

W przypadku braku występowania odpowiednich sygnałów ekonomicznych, w perspektywie 2025 roku wycofanych zostanie w Polsce ok. 10 GW mocy wytwórczych, a problemy ze zbilansowaniem systemu mogą wystąpić już w 2020 roku. Ma to kosztować nawet do 10 mld zł.

Na poziomie unijnym podejmowane są także próby objęcia rynku mocy ograniczeniami sekującymi węgiel. Polakom udało się je odwlec w czasie do 2021 roku. Według PKEE rynek mocy ograniczony przez limit emisji 550 g/kWh doprowadziłby do zwiększenia kosztów ponoszonych przez odbiorców końcowych o ok. 1 mld PLN na przestrzeni lat 2017-2040 z uwagi na potrzebę budowy nowych mocy gazowych. Dodatkowo, w porównaniu do scenariusza rynku mocy bez EPS 550, w latach 2017-2040 standard emisyjności obniży poziom dobrobytu społecznego o ok. 4,2 mld PLN.

Elektrownie konwencjonalne zamiast pracować 7-8 tys. godzin w roku pracują nawet o połowę krócej, w związku z tym zarabiają znacznie mniej. Są jednak wciąż potrzebne w systemie, szczególnie do pokrycia zapotrzebowania szczytowego gdy nie wieje i  nie świeci – tłumaczy krótko Rafał Zasuń, redaktor WysokieNapiecie.pl. – przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci od 7 do 8 zł miesięcznie, mała firma- ok. 20-30 zł – wylicza.

Wojna totalna

Ustawa została przyjęta. Zanim to jednak się stało, odbyła się burzliwa debata w Sejmie RP. Posłowie partii rządzącej nie odpowiadali na tezy z dyskusji, a marszałek sejmu blokował im mikrofon. Jednym z powodów może być fakt, że krytycy ustawy o rynku mocy atakowali ją z użyciem argumentów niezwiązanych z tą materią. Opozycja postanowiła zaatakować rozwiązanie, które ma poparcie całej branży. Być może jest to spowodowane faktem dobrych wyników sondażowych partii rządzącej. Była to już ostatnia z serii bitew o rynek mocy w Sejmie. Okazuje się, że posłowie opozycji, którzy w okresie rządów poprzedniej ekipy wspierali to rozwiązanie, zmieniając miejsce w ławach sejmowych, zmienili też poglądy.

Pokazuje to, że totalna wojna między politykami obu stron, które przestają używać argumentów merytorycznych. Ich ofiarą staje się energetyka. Ustawa o rynku mocy przeszła tylko dlatego, że partia rządząca posiada większość w Sejmie. Opozycja atakuje tam, gdzie może. Powodem może być brak zainteresowania partii rządzącej jej – być może uzasadnionymi argumentami – w sprawie innych reform, także tych najbardziej kontrowersyjnych i krytykowanych przez Komisję Europejską. Okazuje się zatem, że dla polityków nie ma już rzeczy świętych i będą na potrzeby polityki partyjnej rozgrywać każdy temat, nawet strategiczny jak rynek mocy.

Zastrzeżenia prawników

Niestety to nie koniec sporów. Prawnicy wskazują, że ustawa może zawierać błędy. – Niestety, układ ustawy o rynku mocy powiela fatalny układ ustawy o OZE – mówił podczas konferencji „Zmiany w Energetyce” Igor Muszyński, partner w kancelarii Radzikowski, Szubielska i Wspólnicy. Partnerem medialnym wydarzenia był BiznesAlert.pl. – Jest to przyzwoicie napisana ustawa, ale nie jest łatwa w obsłudze. Jest zły układ redakcyjny. Jest napisana według chronologii procesu legislacyjnego, a nie prawnej hierarchii poszczególnych rozwiązań. To jest tak jakby najpierw wydać prawo jazdy, a potem powiedzieć, jak ma się jeździć – mówił prawnik.

Najnowsze artykuły