Najważniejsze informacje dla biznesu
Strona główna Blog Strona 8162
  1. 1
  2. 2
  3. 3
  4. ...
  5. 8158
  6. 8159
  7. 8160
  8. 8161
  9. 8162
  10. 8163
  11. 8164
  12. 8165
  13. 8166
  14. ...
  15. 8210
  16. 8211
  17. 8212

Kilian: Zmiana decyzji ws. Elektrowni Opole uzasadniona nowymi założeniami biznesowymi

– Na początku kwietnia podjęliśmy decyzję o zamknięciu projektu. Późniejsze zdarzenia uzasadniające zmianę założeń biznesowych doprowadziły do zmiany decyzji – tak sprawę inwestycji w Opolu wyjaśnia w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” prezes PGE Krzysztof Kilian.

–  Nie działamy w próżni, tylko na bardzo skomplikowanym rynku energetycznym. Jest on po części zliberalizowany, po części regulowany, a to najgorsza możliwa mieszanka. Do tego model rynku pochodzi z przełomu lat 60./70., kiedy to państwo było monopolistycznym właścicielem energetyki. Jest to model anachroniczny. Jakby tego było mało, trwa niekończąca się nowelizacja prawa energetycznego. Przez to nie znamy ram regulacyjnych, w których mamy się poruszać. Dlatego, chociaż mamy środki, aktywa, doświadczenie i wiedzę, by inwestować, to całe otoczenie zewnętrzne pozostaje nieprzewidywalne – wyjaśnia Kilian.

W kwestii udziału Polskich Inwestycji Rozwojowych w opolskiej inwestycji prezes PGE mówi, że bardzo ważne rozmowy są w toku. Jak podkreśla, wsparcie PIR i propozycje przedstawione przez prezesa URE budują potencjał i bezpieczeństwo inwestycyjne.

Krzysztof Kilian ocenia, że Polska Grupa Energetyczna może być beneficjentem wsparcia państwa tak samo, jak inni uczestnicy rynku.

– Liczę też, że na bazie rozwiązania, które zostanie wdrożone od 2014 r., ruszy szersza dyskusja o docelowym kształcie rynku energii elektrycznej w Polsce, czyli m.in. o rynku mocy – deklaruje Kilian.

Szałamacha: Sprzedaż LOT byłaby katastrofalnym błędem

0

– Ze względu na średnie rozmiary LOT-u, brak możliwości pozyskiwania kapitału na rozwój, spółka na niewielkie szanse osiągnąć skalę operacji pozwalającą na skuteczne konkurowanie. Silna konkurencja ze strony przewoźników nisko-kosztowych, agresywne kroki Lufthansy i SAS na rynku polskim po naszym wejściu do Unii, prowadzą do powolnego wykrwawiania się spółki. W ostateczności, po latach otrzymywania negatywnych informacji o spółce, opinia publiczna jest powoli doprowadzona do punktu, w którym przyzwoli na upadek firmy – pisze Paweł Szałamacha, członek Rady Instytutu Sobieskiego, na portalu wPolityce.pl.

Jak pisze Szałamacha, chociaż Ministerstwo Skarbu deklaruje zwykłą sprzedaż spółki, to koncepcję tę należy porzucić, bowiem grozi ona marginalizacją Polski na rynku przewozów lotniczych. Ekspert uważa, że dobrym wyjściem byłaby umowa z jedną z europejskich spółek, kontrolujących linie Air France-KLM lub BA-Iberia, na mocy której wniesie akcje w PLL LOT do tej spółki w zamian za pakiet mniejszościowy.

– Proponujemy następujące rozwiązanie: akcje skarbu państwa w LOT zostają wniesione do kapitału spółki IAG lub Air France-KLM w zamian za wynegocjowany pakiet w tej spółce. Skarb Państwa RP zostaje tym samym mniejszościowym akcjonariuszem w większym podmiocie, przy porozumieniu akcjonariuszy, które zabezpieczy status LOT-u poprzez zachowanie obecnej siatki połączeń, zwłaszcza długodystansowych do Ameryki Północnej i Pekinu oraz wskazanie obszaru geograficznego będącego rynkiem ekspansji LOT-u. Proponowany obszar, który miałby „objąć” LOT stanowią: Europa Środkowa i Bałkany, Kaukaz, Rosja (poza Moskwą i Sankt Petersburgiem), Ukraina (poza Kijowem), Białoruś, Litwa, Łotwa, Estonia, Azja Środkowa. Jest to jedyny sposób, aby zapewnić rozwój LOT-u i Warszawy jako wiodącego portu lotniczego w Europie – zaznacza Paweł Szałamacha.

Źródło: wPolityce.pl

 

Chmal: Trudno dziś ocenić czym będzie PIR

Część ekspertów podejrzewa, że Polskie Inwestycje Rozwojowe to obecnie prezes i sekretarka, a ten program wsparcia projektów infrastrukturalnych to w rzeczywistości wydmuszka. Sprawę komentuje ekspert Instytutu Sobieskiego do spraw energetyki Tomasz Chmal.

Kister: Przez wieloletnie zaniedbania nie dla nas Syria

0

– Generał Stanisław Koziej przedstawił smutną prawdę. Nie jesteśmy zdolni do wsparcia interwencji w Syrii, ponieważ przez lata modernizowaliśmy naszą armię bez wizji jej realnego wykorzystania – przekonuje dr Łukasz Kister, ekspert do spraw bezpieczeństwa Instytutu Jagiellońskiego.

Kaźmierczak: Ekolodzy blokujący Elektrownię Północ czekają na haracz

Jak informuje Michał Brancewicz z Gazety Wyborczej organizacje ekologiczne jak ClientEarth czy Greenpeace chcą zablokować kolejną inwestycję energetyczną. Tym razem chodzi o Elektrownię Północ, która ma być największym obiektem tego typu w Europie. Sprawę komentuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Derski: Polacy walczą z chińską ekspansją na rynku kolektorów

0

Państwowy fundusz zmienił zasady dofinansowania tak, że preferują polskich producentów kosztem chińskich. Część ministrów szuka podobnych rozwiązań, ale nie wszystkim jest to na rękę – oceniają Bartłomiej Derski i Rafał Zasuń z portalu WysokieNapięcie.pl.

– Kolektory produkowane w Unii i w Polsce mogą być trochę droższe, ale wiele zależy od kątu nachylenia dachu, do czego potrzebujemy wodę, i tak dalej. Wybór jest zawsze korzystny dla klienta. Teraz teoretycznie też będzie możliwy, ale kolektory próżniowe będą się opłacały dopiero przy dużych inwestycjach. Z tego punktu widzenia sytuacja będzie gorsza dla konsumenta – ocenia redaktor Derski w rozmowie z BiznesAlert.pl. – Dla branży ta zmiana może być korzystna. Firmy produkujące kolektory płaskie będą miały szansę na wzrost produkcji, a przez to będą tanieć. Z resztą cena niekoniecznie musi pójść w górę. Producenci kolektorów próżniowych mogą wejść w ostrzejszą rywalizację cenową.

– Unia Europejska nie rywalizuje z Chinami w sprawie kolektorów, tylko paneli fotowoltaicznych, ale powód jest ten sam. W krajach Europy Zachodniej działają potężne firmy produkujące te urządzenia, a właściwie do niedawna produkowały. Ekspansja chińskich firm i globalna nadpodaż paneli sprawiły, że europejscy producenci nie mogli sobie poradzić, ale skutecznie zalobbowali w Komisji Europejskiej i dzięki wprowadzonym cłom poprawiły swoją sytuację. Najwyraźniej my także idziemy w tym kierunku – twierdzi nasz rozmówca. – Polskie firmy sprzedające kolektory rozwijają się. Nowe przepisy mogą ten rozwój przyśpieszyć, ale nie jest to dla nich sprawa życia i śmierci, przetrwania i bankructwa – kończy.

Trammer: Prywatyzacja Kolei Mazowieckich nie rozwiąże problemów

0

Koleje Mazowieckie, numer dwa w Polsce pod względem ilości przewożonych osób, promują się jako najnowocześniejszy przewoźnik kolejowy w kraju. Spółka wskazuje, że jest to efektem usamorządowienia – KM należą dziś w 100% do Samorządu Województwa Mazowieckiego. O ocenę poprosiliśmy eksperta od spraw transportu kolejowego, redaktora naczelnego magazynu „Z Biegiem Szyn” Karola Trammera:

Koleje Mazowieckie na tle Polski są niezłym przewoźnikiem, ale dzieli je przepaść od przewoźników europejskich działających w ruchu regionalnym. Mam tu na myśli nie tylko Niemcy, ale także Czechy, gdzie jakość oferty przewozowej jest znacznie wyższa. Koleje Mazowieckie nie stosują na przykład rozkładu cyklicznego zapewniającego regularność ruchu, linie regionalne poza aglomeracją warszawską wciąż traktują jako zło konieczne, a poza tym wciąż zbyt mało uruchamiają połączeń przyspieszonych zapewniających szybkie połączenia między peryferiami regionu a stolicą województwa.

Niestety ani samorząd, ani Koleje Mazowieckie wciąż nie czują wiekopomnej roli związanej z zapewnianiem przez transport publiczny – a zwłaszcza kolejowy – odpowiedniego poziomu mobilności, dostępności do miejsc pracy, nauki, ale także wydarzeń kulturalnych czy w końcu zmniejszaniem problemów związanych z bezrobociem, wykluczeniem. Te problemy wciąż dają o sobie znać w niezwykle zróżnicowanym województwie mazowieckim. Pomóc rozwiązać może je dobra kolej regionalna, czyli taka która pobudza rozwój regionalny.

Problemy biorą się w pewnym stopniu stąd, że należące w 100% do samorządu województwa mazowieckiego Koleje Mazowieckie są beneficjentem usamorządowienia, które skupiając w jednych rękach organizowanie, finansowanie i wykonywanie przewozów, zapewniają przewoźnikowi nieznośną lekkość bytu, gwarantującą de facto monopolistyczną pozycję niezależnie od poziomu kosztów, jakości usług czy zadowolenia pasażerów. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by samorząd w jakiejkolwiek sytuacji zrezygnował z korzystania z usług przewozowych realizowanych przez własną spółkę. Przedsiębiorstwo, w którym panuje przekonanie, że jego pozycja jest nienaruszalna nigdy nie będzie wystarczająco efektywne.

Rozwiązania tego problemu nie upatrywałbym jednak w prywatyzacji Kolei Mazowieckich. W polskich warunkach byłaby to bowiem zapewne prywatyzacja tego quasi-monopolu, a więc przekształcenie Kolei Mazowieckich ze spółki publicznej w spółkę prywatną ze wszystkimi obecnymi rozleniwiającymi przywilejami oraz przywarami. Rozwiązaniem byłoby raczej organizowanie przez samorząd przetargów na obsługę części linii kolejowych, w których startować mogłyby zarówno Koleje Mazowieckie, jak i inni przewoźnicy. Myślę o tu o przetargach organizowanych z odpowiednim wyprzedzeniem i na dłuższy okres – nawet 10-15 letni. Takie warunki umożliwią przewoźnikom przygotowanie się do kontraktu poprzez zakup taboru czy przeszkolenie pracowników. Obowiązkiem samorządu – jako organizatora przewozów regionalnych – byłoby stworzenie kryteriów, według których przewoźnicy byliby rozliczani z jakości świadczonych usług, a także koordynacja oferty przewozowej, stworzenie spójnego systemu biletowego.

Myślę, że w województwie mazowieckim – które cechuje się dużymi wyspami bez kolei – najwyższy czas zacząć myśleć o zintegrowaniu z koleją, poprzez skomunikowania i wspólne bilety, komunikacji autobusowej, która uzupełniałaby ofertę kolei na obszarach pozbawionych dróg żelaznych. Mamy dziś bowiem do czynienia z sytuacją, że jeżeli ktoś mieszka w miejscowości bez kolei, to samorząd województwa w ogóle nie interesuje się dostępną dla niego ofertą transportu publicznego, a co za tym idzie dostępną dla niego mobilnością.

Rosołowski: Warszawiacy nie interesują się strategią w zakresie infrastruktury

KOMENTARZ

Marcin Rosołowski

Dyrektor w agencji PR AM Art-Media

Inicjatorzy warszawskiego referendum zarzucają Hannie Gronkiewicz-Waltz, że tygodnie pozostające do rozstrzygającego o jej losach głosowania chce poświęcić na nieoficjalną kampanię wyborczą. Ich zdaniem, jest to nie fair. Ale dlaczego?

Ten miesiąc z okładem, który pozostał do referendum, powinno się właśnie poświęcić na kampanię. Skoro w ostatnich kilku latach nie było ani woli, ani możliwości, ani miejsca na dyskusję – rzeczową, nie polityczno-emocjonalną – o kluczowych dla stolicy sprawach, to czas ją rozpocząć.

Nie chodzi tutaj o spory na temat tego, czy druga linia metra budowana jest za wolno, czy remont wiaduktów Trasy Łazienkowskiej prowadzony jest w dobrym terminie. Chodzi o dyskusję na temat długofalowej wizji warszawskiej infrastruktury. Jak słusznie zauważa w komentarzu na portalu BiznesAlert Jakub Opara, nie wiadomo, czy taką wizję władze miasta mają. Dodałbym, że nie wiadomo, czy mają ją również ich oponenci. W każdym razie polemiki przed referendum nie dają o tym wyborcy zielonego pojęcia.

Kwestie komunikacji i infrastruktury, ujęte w postaci programu nie na jedną kadencję, a na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat, są jednym z najważniejszych punktów kampanii w europejskich metropoliach. U nas politycy wolą się skupiać na doraźnych obietnicach. Polityków zwykło się obwiniać o wszystko, jednak mówią oni to, co chcą usłyszeć wyborcy. Czy to wina pani prezydent lub pana Guziała, że przeciętnego warszawiaka bardziej interesuje podwyżka cen biletów niż to, jak będzie wyglądać miejska komunikacja za dekadę?

Tym boleśniej odczuwalny jest w przedreferendalnym okresie brak ekspertów, którzy – zupełnie obok politycznych emocji – włączyliby do debaty te właśnie, strategiczne wątki. Jeszcze nie jest za późno…

Kowalski: Unia Europejska chce wprowadzenia nowych regulacji dotyczących lotnisk i praw pasażerów

Komisja Europejska chce nowelizacji rozporządzenia o prawach pasażerów oraz nowych przepisów dotyczących obsługi naziemnej samolotów, a także przydzielania im pozwoleń na start i lądowanie o określonej godzinie. Bogusław Kowalski z ZDG TOR podkreśla, że niezbędna jest równowaga między poprawą jakości a kosztami zmian, bo za nowe prawo ostatecznie zapłacą obywatele.

Kardasz: Chcemy być numerem jeden na rynku

0

– Za cel stawiamy sobie osiągnięcie pozycji wiodącego dostawcy urządzeń optoelektronicznych dla służb mundurowych w Polsce i na wybranych rynkach zagranicznych. Chcemy to osiągnąć do 2016 roku – mówi Ryszard Kardasz, prezes zarządu PCO S.A., spółki wchodzącej w skład Polskiego Holdingu Obronnego. Prezes udzielił wywiadu magazynowi „BiznesRaport”, dodatkowi do „Dziennika Gazety Prawnej”.

Kardasz podkreśla, że przed spółką stoi poważne zadanie wymiany pokoleniowej kadry.

– Staramy się, by doświadczeni wieloletni pracownicy przekazywali swoją wiedzę młodszym kolegom. Dzięki temu zapewniamy stale wysoki poziom jakościowy i merytoryczny kadry – mówi prezes PCO S.A.

Ryszard Kardasz deklaruje, że trzon zagranicznych klientów firmy to kraje, korzystające ze sprzętu wojskowego byłego ZSRR. Te państwa potrzebują największego wsparcia w zakresie modernizacji sił zbrojnych.

– Wiele państw korzysta z rodziny czołgów T-55 i T-72 oraz transporterów opancerzonych typu BMP(BWP) i BRDM. Wymienione konstrukcje powstały jeszcze w latach 70-tych XX wieku. Dzięki gotowym pakietom, dostarczanym przez PCO, dostosowujemy ten sprzęt do aktualnych wyzwań, związanych z terenowymi działaniami militarnymi. Obecnie naszym sprzętem są zainteresowane armie Armenii, Kazachstanu, Malezji oraz Wietnamu – mówi prezes.

Kardasz uważa, że powstanie Polskiego Holdingu Obronnego to jeden z istotnych szczebli w modernizacji wszystkich struktur przemysłu obronnego w naszym kraju.

– Takie posunięcie pozwala na dostosowanie się do oczekiwań nowoczesnego, wymagającego segmentu klientów na zagranicznych rynkach. Ważnym elementem nowej strategii jest też odważniejsze wyjście do odbiorców cywilnych z technologiami, które dotychczas zarezerwowane były dla wojska – ocenia Ryszard Kardasz.